Przejdź do zawartości

Strona:PL May - Matuzalem.djvu/479

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wynoszącą niespełna dwadzieścia pięć metrów, zły stan belek i brak poręczy.
Mijnheer szedł mężnie na przodzie. Koń jego stąpał powoli i z namysłem; był zapewne obeznany z takim terenem; przed każdem stąpnięciem Próbował ostrożnie kopytem drewnianej drogi. Degenfeld szedł tuż za Holendrem.
Aczkolwiek posuwali się bardzo ostrożnie, most rozkołysał się w obie strony.
— Czy nie odczuwa pan zawrotu głowy, mijnheer? — zapytał student.
— Nie — odpowiedział Aardappelenborsch — wiem przecież, jak się należy zachować.
— Mianowicie?
— Zamykam jedno oko, a drugiem patrzę wprost przed siebie. Niech pan to samo robi!
W ten sposób unikał widoku przepaści. Matuzalem poszedł za jego przykładem. Wreszcie szczęśliwie wydostali się na trwały ląd.
Następnie przeszli Godfryd i Ryszard, a za nimi Turnerstick i Jin-tsian, Liang-ssi kłócił się z oficerem. Okazało się, że żołnierze żądali zapłaty za przejście na drugi brzeg. Kiedy Liang-ssi odmówił kategorycznie, naradzali się dosyć długo. Wkońcu pomknęli ostrym kłusem przez most, który chwiał się i kołysał na wszystkie strony. Prawdopodobnie nieraz już przebyli tę drogę, jak zresztą przypuszczał Liang-ssi. Na drugim brzegu oficer ponowił prośbę wynagrodzenia, ale Matuzalem ofuknął go.
— Dostanie pan kom-tsza nieprędzej, aż sta-

85