Przejdź do zawartości

Strona:PL May - Matuzalem.djvu/462

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jeszcze nie rozstawali się z dziwnymi gośćmi z zagranicy.
Porucznik przybrał minę i gesty przewodnika i obrońcy powierzonych jego opiece dostojników. Wydał szereg zupełnie zbytecznych rozkazów, nieraz wręcz sprzecznych, ubiegł oddział o kilkaset kroków, aby upewnić się, czy droga jest bezpieczna, i pozostał wtyle, aby zbadać, czy niema jakiejś zasadzki. Stale alarmował swoich ludzi, chcąc dać dowód jaśnie oświeconym gościom, że całkowicie odpowiada trudnej i odpowiedzialnej misji, jaką go obarczono.
Droga to biegła pod górę, to spadała ku rzece. Była znośnie utrzymana. Chińskie władze bardziej się zajmują systemem kanałów, niż drogami lądowemi, jednakże naogół jest wiele dobrych traktów. Czasem nawet cudzoziemiec, uprzedzony do chińskich urzędników, musi szczerze podziwiać doskonałość szlaków i mostów, które przetrwały wieki, tem bardziej godnych podziwu, że wykonanych w odległych czasach, gdy u nas drogi były jeszcze bardzo prymitywne.
Co dziesięć li, t. zn. co pięć kilometrów, napotykano strażnice wojskowe o wysokich wieżach. Z każdej wieży można było się porozumieć z dwiema sąsiedniemi zapomocą flag na wysokich masztach. Celem ich jest przedewszystkiem szybkie przesyłanie wiadomości o buntach, tak często wybuchających w ogromnym kraju Niebios.
W równie prawidłowych odległościach rozstawio-

68