Strona:PL May - Matuzalem.djvu/428

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Porzuć pan tę myśl i wspomnij o swoich krewnych, którym sprawisz ogromne zmartwienie.
— Plama na honorze jest gorsza od śmierci. Zresztą, nie mam krewnych. Nie wiem, gdzie moi rodzice i rodzeństwo przebywają, i czy wogóle żyją jeszcze. Żadne oko nie uroni łzy, kiedy moje zamknie się na wieki.
Chińczycy niezmiernie szanują wszelkie węzły rodzinne. Przodkowie są przedmiotem gorącego kultu. Chińczyk, który nic nie wie o swoich przodkach, uważa się za nieszczęśliwego. Wyznanie mandaryna świadczyło o jego niezwykłej szczerości, to też spotęgowało współczucie Matuzalema.
Godfryd de Bouillon rozumiał dosyć po chińsku, aby odgadnąć to, czego nie pojmował dosłownie. Odezwał się do studenta:.
— Żal mi tego zacnego człowieka. Na pewno poważnie myśli o samobójstwie. Nie mając rozkazu na piśmie, spróbujmy przecież wylegitymować się paszportem króla żebraków, otrzymanym od Hu-tsina. Jak pan mniema?
— Gdzie tam, t’eu-kuan nie jest urzędowym dokumentem.
— Jubiler zapewniał, że każdy musi się go słuchać.
— Tak, ale nie uwalnia to nikogo od odpowiedzialności.
— A jednak radzę spróbować!
— Jeśli koniecznie sobie życzysz... Nie pomoże, ale i nie zaskodzi.

34