Strona:PL May - Matuzalem.djvu/316

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

na posągi. Matuzalem zbliżył się, spojrzał w dół i orzekł:
— Tu posągi nie mogą być zakopane. Na powierzchni ziemia była miękka, jak zawsze na powierzchni; ale tu jest już twarda i mocno ubita, a więc oddawna nienaruszona.
— Słusznie — potwierdził mandryn. — Czy wiesz na pewno, że tu właśnie kopano?
Pytanie było skierowane do Wing-kana. Twarz donosiciela oblokła barwa szara, ziemista, jak piach, który właśnie wykopywano. Z wyrazem głębokiej zgrozy gapił się w dół.
— Tak, tutaj, — wymamrotał.
— Przecież widzisz, że bogów tu niema.
— więc zabrano stąd!
— Nikt ci nie uwierzy. Kto zakopuje rzecz skradzioną w ziemię, ten nie będzie jej zaraz potem przenosił. Może się omyliłeś co do miejsca.
— Nie. To tu — wiem z całą pewnością!
— A więc skłamałeś, aby zgubić swego uczciwego sąsiada!
— Nie, nie! Powiedziałem tylko prawdę. Widziałem dokładnie, jak umieszczono tu bóstwa.
— Nie kłam! Znam cię! Jesteś oszczercą. Hu-tsin zaś ma opinję prawego człowieka.
— Tak, i nie zawiodę jej, — odezwał się Hu-tsin, występując naprzód. — Milczałem dotychczas, ponieważ nie sądziłem, aby ktokolwiek mógł być tak do gruntu zły. Ale teraz będę mówił. Niech mnie wysłucha wasza wysokość!

70