Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/832

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Wystąpił problem z korektą tej strony.

mają, oraz bogactwo niewielu, które wciąż wzrasta, chociaż ci dawno już przestali pracować.
Wprawdzie legenda biblijna o grzechu pierworodnym poucza nas, dlaczego człowiek został skazany na to, aby chleb swój spożywać w pocie czoła swego; natomiast opowieść o ekonomicznym grzechu pierworodnym wypełnia boleśnie odczuwaną lukę, odsłaniając nam, w jaki sposób istnieją ludzie, którzy nic sobie nie robią; z tego wyroku bożego.
Tego rodzaju dziecinne bzdurstwa są wciąż przeżuwane na nowo. Pan Thiers, naprzykład, z uroczystą powagą męża stanu poważa się częstować niemi Francuzów, niegdyś tak bystrych, w książce, w której obraca wniwecz świętokradzkie w swem mniemaniu zamachy socjalizmu na własność. Skoro tylko wchodzi w grę kwestja własności, to stanowisko elementarza dla dzieci uchodzi za święcie obowiązujące dla każdego wieku i dla każdego szczebla rozwoju umysłowego[1]. W historji rzeczywistej wielką rolę odgrywał podbój, ujarzmienie, rabunek, jednem słowem: gwałt. Natomiast w pełnej słodyczy ekonomji politycznej od niepamiętnych czasów panowała sielanka Prawo i praca“ były od niepamiętnych czasów jedynemi środkami bogacenia się, oczywiście z każdorazowym wyjątkiem dla „roku bieżącego“. Naprawdę jednak nagromadzanie pierwotne było raczej wszystkiem innem niż sielanką.

Pieniądze i towary same przez się nie są kapitałem, podobnie, jak me są mm również środki produkcji i utrzymania. Muszą one być przekształcone w kapitał. Ale przekształcenie to może się odbyć jedynie w określonych warunkach, które dają się ująć jak następuje. Dwie różne kategorje posiadaczy towarów muszą się zetknąć i nawiązać kontakt ze sobą: z jednej strony posiadacze pieniędzy oraz środków produkcji i utrzymania, którym idzie o to, aby

  1. Goethe, rozgniewany tego rodzaju bzdurstwami, ośmiesza ie w następującej „lekcji katechizmu“:
    „Nauczyciel: „Pomyśl, dziecię, od kogo masz ten cały dostatek. Sam go. przecież me stworzyłeś“.
    Uczeń: „Och, mam to wszystko od tatusia“.
    Nauczyciel: „A skąd, ma go tatuś?“ Uczeń: „Od dziadka“.
    Nauczyciel: „Ależ nie! A skądżeż dziadek to dostał?“ Uczeń: „Dziadek sam wziął sobie“.