Nudny i jałowy spór o rolę, jaką przyroda odgrywa w tworzeniu wartości wymiennej, pokazuje, do jakiego stopnia wzrok części ekonomistów jest zaćmiony przez fetyszyzm nieodłączny od świata towarów czyli przez formę rzeczową, pod którą się kryją stosunki społeczne między pracami. Ponieważ wartość wymienna jest tylko pewnym społecznym sposobem wyrażania pracy, tkwiącej w danej rzeczy, nie zawiera ona więcej pierwiastków przyrodzonych niż naprzykład kurs obcej waluty.
Ponieważ forma towarowa jest najogólniejszą i najmniej rozwiniętą formą burżuazyjnej produkcji, występującą najwcześniej (jakkolwiek w sposób nie tak przemożny, a przez to charakterystyczny, jak dzisiaj), przeto fetyszyzm jej jest jeszcze względnie przejrzysty. Przy konkretniejszych formach znika nawet ten pozór prosty. Skąd bowiem płyną złudzenia systemu monetarnego? Nie dostrzegał on, że złoto i srebro wyobrażają, jako pieniądz, pewien społeczny stosunek, związany z produkcją, lecz uważa je za rzeczy o szczególnych, przyrodzonych własnościach społecznych. A spółczesna ekonomja, która z pogardliwym uśmiechem spogląda na system monetarny, — czy nie chwytamy jej na fetyszyzmie przy traktowaniu kapitału? Czyż to tak dawno pogrzebano złudzenie fizjokratów, że renta gruntowa wyrasta z ziemi, a nie ze społeczeństwa?
Aby nie uprzedzać faktów, zadowolimy się teraz tylko jednym przykładem, dotyczącym samej formy towarowej. Gdyby towary mogły przemawiać, to powiedziałyby: nasza wartość użytko-
czywistą podstawę, nad którą się wznosi nadbudowa prawna i polityczna i której odpowiadają określone formy społecznej świadomości“, że „sposób produkcji życia materjalnego kształtuje społeczne, polityczne i duchowe życie“ — powiedziano tam, że jest to wprawdzie zupełnie słuszne dla obecnego świata, w którym panują nad wszystkiem interesy materialne, natomiast nie dla średniowiecza, gdzie panował katolicyzm, ani dla Aten i Rzymu, gdzie panującą rolę odgrywała polityka. Przedewszystkiem dziwne jest przypuszczenie, że komukolwiek są nieznane te oklepane frazesy o średniowieczu i świecie starożytnym. Jedna rzecz jest pewna: ani średniowiecze nie mogło żyć samym katolicyzmem, ani świat starożytny samą polityką. Wręcz odwrotnie: sposób i formy, w jakich zdobywali to, co potrzebne do życia, pozwala wytłumaczyć, dlaczego tu polityka, tam katolicyzm odgrywały główną rolę. Niewiele trzeba zresztą mieć wiadomości, naprzykład z historji republiki rzymskiej, aby wiedzieć, że tajemnicą jej dziejów jest historja własności ziemskiej. Skądinąd już Don Kiszot odpokutował za mylny pogląd, jakoby błędne rycerstwo dawało się jednakowo pogodzić ze wszystkiemi formami społeczeństwa.