pieniędzy, który jest dopiero kapitalistą, w zarodku, poczwarką kapitalisty, musi kupować towary według ich wartości, a pomimo to ma otrzymać w wyniku obiegu więcej wartości, niż w obieg puścił. Jego rozwinięcie się z poczwarki w motyla musi nastąpić w sferze obiegu, a jednocześnie poza sferą obiegu. Oto warunki zagadnienia. Hic Rhodus, hic salta! („Tu Rodos, tu skacz“[1]).
Wzrost wartości, dzięki któremu pieniądz ma się przekształcić w kapitał, nie dokonywa się za sprawą samego pieniądza. Gdy służy on jako środek kupna lub zapłaty, to realizuje tylko ceny towarów, kupowanych lub opłacanych. Kiedy pozostaje tem, czem był, kiedy zachowuje swą własną formę, zastyga w wartość skamieniałą o niezmiennej wielkości[2].
Zmiana wartości, wyrażona we wzorze P — T — P’ (przekształcenie pieniądza w towar i znów towaru w większą ilość
- ↑ Zdanie, które bajeczny lotnik starożytny Dedal miał wygłosić do syna swego Ikara, z którym razem leciał z Krety na Rodos. Przyp. tł.
- ↑ „W postaci pieniądza... kapitał nie wytwarza zysku“ (Ricardo: „Principles of political economy. 3rd. ed. London 1821“, str. 267; por. przekład polski Dr. M. Bornsteinowej w Bibljotece Wyższej Szkoły Handlowej, Warszawa, 1919, str. 179).
dy, gdy cena towaru równa jest jego wartości. Powstawanie to nie daje się wytłumaczyć przez odbieganie cen towarów od ich wartości. Gdy ceny w pewnym konkretnym wypadku odchylają się od wartości towarów, wtedy należy je właśnie sprowadzić do nich, t. j. nie uwzględnić tej okoliczności, jako przypadkowej, aby móc badać zjawisko powstawania kapitału na gruncie wymiany towarowej w jej czystej postaci, bez zakłócenia przez okoliczności uboczne i zaciemniające właściwy przebieg. Nie jest to przytem jakaś wyłącznie naukowa, oderwana czynność. Nieustanne wahania cen rynkowych, ich podnoszenie się i spadek równoważą się, znoszą się wzajemnie i same sprowadzają się do ceny przeciętnej, jako reguły wytycznej. Ta cena przeciętna jest drogowskazem kupca, lub przemysłowca w każdem przedsięwzięciu, obliczonem na dłuższy okres czasu. Wie on zatem, że gdy bierzemy pod uwagę dłuższy okres czasu, to towary nie są sprzedawane w istocie ani poniżej ani powyżej, ale właśnie po owej cenie przeciętnej. Gdyby więc bzeinteresowne myślenie wchodziło wogóle w zakres jego interesów, musiałby sobie postawić zagadnienie powstawania kapitału w takiej postaci: w jaki sposób może powstawać kapitał, jeżeli ceny są regulowane przez cenę przeciętną, czyli w ostatniej instancji przez wartość towaru? Mówię „w ostatniej instancji“, gdyż ceny przeciętne nie pokrywają się wprost z wartościami towarów, jak to przypuszczają A. Smith, Ricardo i inni.