się z ministrem sprawiedliwości. Zamiast skorzystać z wykrycia rzekomego planu morderstwa i zarządzić śledztwo nad Towarzystwem 10-go grudnia, ażeby w ten sposób, zdarłszy z Bonapartego obsłony, ukazać tego szefa paryskiego motłochu (Lumpenproletaryjatu) w prawdziwej jego postaci przed oczami całej Francyi i Europy, zamiast wyzyskać wypadek — powtarzamy — zgromadzenie sprowadza cały zatarg do prostej dyskusyi z ministrem spraw wewnętrznych, w której obie strony sprzeczają się o prawo mianowania i składania z urzędu komisarza policyjnego.
Tak więc partyja porządku w ciągu tego całego okresu była zmuszona wskutek dwuznacznego swego stanowiska sprowadzić walkę z władzą wykonawczą do drobnostkowych zatargów o kompetencyję prawną, do szykany i sporów granicznych i zapełnić swą działalność najnikczemniejszą formalistyką. Brak jej odwagi do zaatakowania władzy wykonawczej w chwili, gdy chodzi o rzecz zasadniczą, gdy władza owa demaskuje się sama, w chwili zatem, w której sprawa zgromadzenia narodowego byłaby sprawą narodu. Tchórzostwo to łatwo zrozumiałe: opozycyja przeciwko rządowi byłaby niejako zwróconem do narodu hasłem bojowym, a partyja porządku przed niczem nie truchlała więcej, jak przed ruchem narodu. Z tych samych przyczyn odrzuca ona wnioski Montagne i przechodzi do porządku dziennego. Władza wykonawcza natomiast czeka spokojnie, aż kwestyja sporna straci na wielkości swych rozmiarów, ażeby w chwili, gdy takowa zejdzie do rzędu zwykłych lokalnego znaczenia parlamentarnych interesów, wziąwszy asumpt z powodu błahego, wytoczyć ją przed zgromadzeniem.
Wówczas dopiero powściągliwa dotychczas w swym gniewie partyja porządku wybucha, odrzuca na bok kulisy, denuncyjuje prezydenta, oświadcza, że rzeczpospolita znajduje się w niebezpieczeństwie, ale też wówczas patos jej jest płaskim, a motywy walki przedstawiają się jako zasłona, poza którą kryje się obłuda albo schodzą do rzędu spraw niewartych zachodu. Burza parlamentarna w takich chwilach bywa burzą w szklance wody, walka zamienia się w intrygę, a konflikt parlamentarny w marny skandal. Rewolucyjne klasy społeczeństwa cieszą się widokiem upokorzenia Izby, zależy im bowiem tyleż na upokorzeniach Izby, co Izbie na swobodzie ogólnej. Burżuazyja atoli, znajdująca się poza obrębem parlamentu, nie może pojąć, w jakim celu posłowie jej tracą tyle czasu na waśnie drobnostkowe i narażaja spokój publiczny wskutek nędznej rywalizacyi z prezydentem. Zbija ją z tropu ta dziwna strategija, która każe wówczas zawierać pokój, gdy wszyscy oczekują bitew i gotować się do walki w chwili, gdy wszyscy sądzą, że pokój zawarty.
20-go grudnia zainterpelował Pascal Duprat ministra spraw wewnętrznych w sprawie loteryi złotej. Loteryja ta była „córką z pałacu elizejskiego“, — Bonaparte przy pomocy powierników wyprawił ją w świat, a prefekt policyi Carlier otoczył swą opieką wbrew francuskiej ustawie, która wzbrania urządzać loteryje, czyniąc wyjątek wówczas tylko, gdy chodzi o cele dobroczynne. Wypuszczono siedm milijonów losów — sztuka po franku — przeznaczając rzekomo zysk z przedsiębiorstwa na wyprawę paryskich włóczęgów do Kalifornii. Złote sny miały zastąpić proletaryjatowi paryskiemu jego socyjali-
Strona:PL Marks - Pisma pomniejsze 2.djvu/48
Wygląd
Ta strona została przepisana.