wiedziałby wtedy: „Uciekajmy! uciekajmy! co mnie tam obchodzi, żeś ty ranny w nogę, że potrzebujesz doktora?“ Czy powiedziałby tak Tomek Sawyer? Czy powiedziałby to panicz Tomek? Paniczu Tomku? Nie! Głowę daję, że nie! A kiedy nie, to z jakiejże racyi ma tak mówić Jim! Nie, paniczu, ja się ztąd nie ruszę... Nie ruszę się, dopóki doktór nie obejrzy nogi, choćbym miał stać tu lat pięć, albo nawet czterdzieści!
Wiedziałem, że Jim z wierzchu tylko jest czarny, a wewnątrz tak biały, jak każdy z nas, i pewien byłem, że powie to, co powiedział, ale Tomek narobił hałasu i zabronił nam iść po doktora.
Wobec naszej stanowczości, Tomek chciał na czworakach odwiązać tratwę, ale myśmy na to nie pozwolili. Zaczął nam tedy wymyślać, ale i to nic nie pomogło.
Aż wreszcie widząc mnie już w łódce, powiada:
— No, kiedyś się uparł koniecznie przywieźć doktora, to ci przynajmniej powiem, jak to zrobić. Wejdź, drzwi za sobą zamknij na klucz, zawiąż doktorowi oczy, każ mu przysiądz, że milczeć będzie, jak grób, potem wyprowadź go, obejdź z nim kilka razy dom naokoło, skręcając to na prawo, to na lewo, żeby nie mógł zmiarkować którędy go prowadzisz. Dopiero wówczas wsiądź z nim do łódki, lecz nie płyń prosto, krąż ciągle pomiędzy wysepkami... Kieszenie obszukaj mu ściśle i jeśli ma ołówek albo kredę, odbierz ją i oddaj dopiero po powrocie. A nużby naznaczywszy tratwę, ułatwił jej odszukanie. Miejże się na ostrożności!
Strona:PL Mark Twain - Przygody Hucka 02.djvu/164
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.