Strona:PL Mark Twain - Przygody Hucka 02.djvu/059

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

co zresztą i prawda, bo panienka poszła do nich, namawiać na kupno tego domu. Sama mi to mówiła!
— Dobrze, dobrze — odpowiedziały obie i pobiegły do jadalnego pokoju przygotować wszystko do śniadania, ucałować stryjów od Maryi-Janiny i powtórzyć im wszystkie wiadomości.
Stało się więc po mojej myśli. Dziewczęta nic nie powiedzą stryjom, bo gwałtem chcą jechać do Anglii, a król i książę będą woleli dowiedzieć się, że Marya-Janina poszła w sprawie sprzedaży domu, niż gdyby siedziała tu, gdzie każdej chwili spotkać się może z doktorem Robinsonem. Byłem tedy bardzo rad z siebie w przekonaniu, że nawet sam Tomek Sawyer nie mógłby sprytniej się znaleźć. Ma się rozumieć, że wziąłby się do rzeczy i zręczniej i z większą elegancyą, odebrawszy odpowiednie wykształcenie.
Licytacja odbywała się na placu miejskim i trwała dość długo, a stary król nie odstępował od boku kasyera, który zgarniając pieniądze od nabywców, z miną poważną i godności pełną, przytaczał od czasu do czasu jakieś zdanie z Pisma Świętego. Książę kręcił się pomiędzy ludźmi, wzbudzając swojem: „agu-gu-gu-u...“ powszechne politowanie.
Sprzedaż przeciągnęła się do wieczora, ale nakoniec wszystko sprzedano. Pozostał tylko kawałek gruntu na cmentarzu.
Król koniecznie nalegał, żeby i z tem skończyć, gdyż był chciwy. Targowano się właśnie o ten ostatni kawałeczek, gdy jakiś parowiec wyrzucił na ląd mnóstwo ludzi, którzy krzyczą, śmieją się, wymyślają, a wśród zamętu słychać te słowa: