sam go schowałem... ale boję się, czy go ztamtąd nie wykradziono. Gdym niósł worek, usłyszałem, że ktoś idzie... Bojąc się, żeby mnie nie posądzono o kradzież, schowałem go w miejsce, które mi się pierwsze nawinęło. Czy to jednak schowanie bezpieczne — tego nie wiem.
— Nie rób sobie wymówek! Wiem, że chciałeś zrobić jak najlepiej... Jeżeli pieniądze przepadły, to nie twoja wina. Gdzieżeś je ukrył?
Nie chcąc jej znów przywodzić na myśl bolesnych wrażeń dni ostatnich, nie mogłam wykrztusić prawdy.
— Wolałbym nie mówić tego panience i jeżeli można, niech panienka na to pozwoli. Napiszę jednak, wyraźnie napiszę... i panienka, idąc już do państwa Lothrop, będzie wiedziała o wszystkiem. Dobrze? Pozwoli panienka?
— I owszem.
Napisałem więc: „Włożyłem worek do trumny tej nocy, kiedy to panienka uklękła i płakała. Stałem wówczas za drzwiami, serdecznie współczując z panienką.“
Łzy mi nabiegły do oczu, gdym sobie przypomiał, jak ta biedaczka płakała, w noc późną, sama jedna przy trumnie, oddana w moc dwu nędzników, którzy pod jej własnym dachem zmówili się na nią i na jej siostry. Złożywszy kartkę, oddałem jej, a ona ze łzami w oczach ściska mnie silnie za rękę, jak kolega, i mówi:
— Bywaj zdrów, Huck. Słowo w słowo zrobię wszystko, jak zaleciłeś, a gdybym cię już nawet
Strona:PL Mark Twain - Przygody Hucka 02.djvu/054
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.