Strona:PL Mark Twain - Przygody Hucka 01.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pomoście i pokazując to ogłoszenie, powiedzieć, żeśmy go ujęli, a ponieważ zbyt jesteśmy ubodzy, aby podróżować na parostatku, wzięliśmy więc tę tratwę na kredyt od znajomych i płyniemy nią po nagrodę. Żelazne kajdany lepiejby wyglądały na Jim’ie, ale nie godziłyby się z opowiadaniem o naszem wielkiem ubóstwie. Powrozy lepiej odpowiadają celowi — trzeba się starać o zachowanie jedności, jak my, aktorzy mawiamy.
Wszyscyśmy winszowali księciu pomysłu tak wybornego, bo teraz już mogliśmy bezpiecznie płynąć i we dnie. Trzeba jednak było doczekać nocy, aby nie włazić w oczy tym, od których książę pobrał zaliczki na ogłoszenia, a i właścicielowi drukarni, jeżeli już powrócił z zebrania, bo moglibyśmy mieć nieprzyjemność!
Ukryci więc pod cieniem drzew przybrzeżnych aż do dziesiątej wieczorem, puściliśmy się w drogę dopiero nocą.
Gdy Jim zbudził mnie o czwartej, abym straż objął nad nad tratwą, powiada do mnie
— Huck, jak ci się zdaje? czy spotkamy gdzie jeszcze takich królów po drodze?
— Nie — powiadam — myślę, że nie.
— No, kiedy tak, to dobrze. Mniejsza tam o jednego albo dwóch królów, ale tych nam wystarczy. Już i ten jeden pijany, jak bela, a książę niewiele mniej.
Pokazało się, że Jim próbował skłonić króla, aby ten powiedział co po francusku, ale król odmówił, tłomacząc się, iż zupełnie zapomniał rodzinnego