Strona:PL Mark Twain - Przygody Hucka 01.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gwiazd fabrykować. Jim przypuszczał, że zostały może zniesione przez księżyc. To mi się wydawało na tyle prawdopodobne, że nie przeczyłem, wiedząc, jakie mnóstwo jaj znosi żaba. Gdyśmy zaś spostrzegli gwiazdę, która spadając, szlak za sobą po niebie znaczyła, Jim przypuszczał, że jako zepsutą, z gniazda wyrzucono.
Parę razy w ciągu nocy widywaliśmy przesuwający się wśród ciemności parowiec, który od czasu do czasu wyrzucał z kominów całe snopy iskier czerwonych, spadających w rzekę deszczem ognistym. Po chwili parowiec znikał i znów pusto było na rzece, tylko fale, przez parowiec wzruszone, rozbijały się teraz o tratwę i kołysały nią zlekka.
Po północy mieszkańcy nadbrzeżnych domów spać się zapewne kładli, bo wszystkie światełka gasły i na kilka godzin stawało się zupełnie ciemno. Gdy zaś błysnęło pierwsze światełko, przeczuwaliśmy, że ktoś do pracy już śpieszy, że ranek nadchodzi i szukaliśmy miejsca, żeby w niem spokojnie dzień przepędzić, zdaleka od ludzkich oczu.
Pewnego dnia, przed świtem, pojmałem czółno bez wioślarza i wsiadłszy w nie, zmierzałem w stronę brzegu, w nadziei, że w iglastym lesie znajdę jagody. Mijałem właśnie miejsce, gdzie wychodziła do rzeki wydeptana przez bydło ścieżyna, gdy widzę, że krętą i nierówną ścieżką pędzi galopem dwóch ludzi. Zląkłem się jakoś w pierwszej chwili, bo ile razy kto kogo ścigał, zawsze myślałem, że mnie lub Jima. Już więc podniosłem wiosło, aby się odbić od brzegu, gdy nieznajomi, o kilkanaście zaledwie kroków odemnie oddaleni, krzycząc rozpacznie, błagają o oca-