Strona:PL Mark Twain - Przygody Hucka 01.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gotowiście? Idź naprzód, Jerzy Jackson. Pamiętaj sobie, nie śpiesz się; idź powolutku. Jeżeli ktokolwiek jest z tobą, niech się nie pokazuje; jeżeli się pokaże, zastrzelę go. Chodź tu ku nam. Wolno idź; otwórz sobie drzwi... sam... na tyle tylko, żebyś się niemi mógł wcisnąć... słyszysz?
Nie śpieszyłem się; nie mogłem, choćbym nawet chciał. Powolusieńku krok za krokiem postępowałem, słysząc prawie bicie swego serca. Psy zachowywały się równie cicho jak ludzie, szły tylko tuż za mną. Gdym doszedł do trzech schodów drewnianych, wiodących do drzwi, usłyszałem, że ktoś je odmyka, odsuwa rygle i zasuwy. Położyłem rękę na drzwiach i lekkiem pchnięciem otwierałem je po trochu, dopóki ktoś nie rzekł: Dosyć już; wsadź teraz głowę. — Wsadziłem, ale nie byłem pewny, czy mi jej natychmiast nie zdejmą!
Na podłodze stała świeca, którą wszyscy otaczali, patrząc na mnie z widocznem zaciekawieniem. Było tam trzech mężczyzn dorosłych z wymierzonemi ku mnie strzelbami, co wcale nie jest przyjemne! Najstarszy, siwy, mógł mieć lat ze sześćdziesiąt, dwaj inni po trzydzieści albo i więcej — wszyscy trzej przystojni i okazali — a za nimi siwa, milutka staruszka z dwiema pannami, których nie mogłem widzieć dokładnie. Stary jegomość powiada:
— No, wszystko dobrze. Wejdź.
Zaledwiem wszedł, natychmiast stary jegomość drzwi na klucz zamknął, rygle pozasuwał, sztabą żelazną drzwi założył, polecając młodym ludziom iść za nim ze strzelbami. Gdyśmy weszli wszyscy do dużego pokoju bawialnego, którego podłoga zasłana była