ścioła. Znajduje ono wyraz w przesadnej wyłączności zapatrzenia się i przejęcia organizacyą Kościoła, opiekującego się słabym człowiekiem i przez rządy swoje darzącego świat szczęściem, a zaś za tem z porządku rzeczy idzie, jeśli nie zapomnienie, to bardzo słabe uwzględnianie tego, czego naucza tenże Kościół, mianowicie, że ziemia jest padołem płaczu; po co bowiem płakać, skoro Bóg nie opuszcza człowieka i w swej nieskończonej pieczołowitości powierza go kapłanowi, aby go w każdej niedoli pocieszył, nauczył, podniósł. Otóż stąd tylko krok do płaskiego optymizmu, który tak często przenika poglądy przedstawicieli Kościoła, a razi nas tem bardziej, im głębiej umiemy przejąć się nędzą istnienia, im goręcej zapala nas żądza szczęścia i dobra. W optymizm ten wpada również X. Bonomelli i zdaje się nieraz, jak gdyby on nie znał bezkresnej sfery cierpienia. W uwielbieniu dla dobroci Stwórcy i świętości Jego Kościoła, widzi on wszędzie samo piękno, a życie przeistacza w jeden hymn na cześć Boga na wysokościach. «Patrzmy — woła on[1] — na stworzenia Boże; są one księgą, na której Stwórca wypisał doskonałości swoje, — zwierciadłem, które odbija Jego obraz; wszystko, co widzę w stworzeniach, ma swój pierwowzór w Bogu, a widzę w każdem z nich z osobna i we wszystkich razem porządek, harmonię
- ↑ «Dio Creatore», str. 78—9.