się wystraszył: wzywają mnie raz do konsystorza. Przetrzęsłem sumienie, do bardzo ciężkich przewinień się nie poczuwam — idę. Tam tacy mądrzy i poważni kanonicy zasiadają, że odrazu byłem skruszony i pewny, że coś bardzo złego zrobiłem. Jeden mnie wziął na spytki. W takiej łaźni byłem, jakiej od seminarjum nie zaznałem. No, i pokazało się, żem niejedno i z liturgji i z prawa kanonicznego zapomniał, i takem się splątał, że wreszcie powiadam: „Już mnie gdzie chcecie na pokutę ześlijcie, bo szczerze przyznaję, że i katechizmu na pamięć nie umiem“. Bardzo mam tępą i ciasną głowę. Już na wszelką karę byłem gotów, tylkom myślał, co się stanie z rodziną tego pobytowego! On w Siedlcach, żona i dwoje dzieci w ospie. Mówię ci, tylkom tak w duszy krzyczał do Pana, żeby do nich szedł, jeśli mnie wprost na jaką pokutę poślą. Aż ty kanonik mi powiada: „To ksiądz sam musi wyznać, że się zupełnie w obowiązkach zaniedbał, a ksiądz chce parafji. Czegóż ksiądz tam uczyć będzie, kiedy katechizmu zapomniał?“ Zaczął mnie gromić i nakazywać poprawę, kazał czytać i uczyć się na nowo. Odżyłem, że na tem się skończyło. Już nawet nic nie spytałem, kto to powiedział, że chcę parafji, i tylko myślę, że to może hrabinie sprzykrzyło się dawać te sto rubli.
— No i cóż? Czytał ksiądz, przypominał nauki?
— A jakże. Pożyczyli mi księża dzieł różnych — czytam, kuję na pamięć, ale może, da Bóg, zapomną o mnie, nie będą znowu egzaminować, bo nic mi do głowy nie wchodzi.
Popatrzał znowu na niego z rozrzewnieniem.
— Tak mi wesoło, żeś wrócił.
Tu sobie coś przypomniał zaczął szukać brewiarza.
Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Ragnarök.djvu/204
Wygląd
Ta strona została skorygowana.