Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Lato leśnych ludzi.djvu/051

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Nie było sposobu odmówić. Skrzywiony Pantera poszedł do czółna. Niespodzianki swoje znalazł w koszach i z irytacyą powyrzucał. Figiel był chybiony — tylko po dziś dzień Pantera się nie domyśla — czy chytry Rosomak był rano u koszów czy nie. W każdym razie zgodnie ze swą nazwą nie dał się w pole wyprowadzić — i to zatruło dzień Panterze.
Wrócił bez humoru do przystani, rzucił do wiadra pęk nawleczonych na łozinę szczupaków, zdobycz rybną — i resztę dnia spędził piorąc mozolnie swe zaszlamione szmaty.