Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Hrywda.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

leniku i mowy nie było: z posłania swego nawet oczu nie rozwierał i głosu nie podnosił.
Sydora siostry mąż, Dudar, został wybrany marszałkiem weselnym; swojak, Kalistrat Suprunik, starostą; Kiryk miał także swą wielką rolę: brata pana młodego.
Swacha najdumniejszą była i gadała za trzech.
Wtedy Sacharko raz pierwszy matkę wspomniał.
— Ciotka za matkę będzie! — zdecydował Sydor.
Nakładało to na Dudarychę dużo pracy; ale i honor był nielada, więc przystała z radością.
Po naradzie rozeszli się wszyscy. Chatni położyli się spać.
Około północy drzwi skrzypnęły. Nikt tego nie słyszał, tylko Kalenik, bezsenny. Ciche, bose kroki zbliżyły się ku niemu.
— Kto tam? — spytał. Myślał, że to Łucysia z lekarstwem. Dawno jej nie widział.
— To ja! — odparł cichy głos.
— Kto ja?
— Hanna.
— Czego ty? — zdziwiony zagadnął.
— Gadali ludzie, że wesele będziesz odprawiał! No, to i przyszłam pohulać!