Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Barbara Tryźnianka.djvu/337

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

li — pani jest niepoczytalna, a ja już zanadto rozdrażniony.
Skłonił się i wyszedł.
Rano dowiedział się od służby, że hrabiemu się pogorszyło — więc — corychlej ruszył do Beaulieu. Ale tam nie znalazł panny Mizzy — pojechała na jakieś regaty do Cannes. Z tą wieścią wrócił do domu. Od hrabiego wychodziło dwóch doktorów — i posłyszał, gdy go mijali:
— C’est une affaire de trois jours.
— Il est fichu!
A zatem hrabia siebie dobrze znał.
Gdy mu zameldowano Tomka podniósł się — i oczami go pytał. Otrzymawszy wieść upadł napowrót na poduszki — i chwilę milczał.
— Regaty w Cannes! Prawda, zapomniałem! — zamruczał.
— Czy mam jechać tam?
Hrabia się skrzywił. Obojętniało mu wszystko.
— Jeśli ci pilno ją poślubić — to jedź! Mnie dziś wszystko głupstwo. Na regatach może nowego opiekuna znajdzie.
Qui va à la chasse perd sa place.
Tomek cofnął się do drzwi — wtedy go odwołał.
— Szkoda ci maszyny pewnie? Prawda?
Darowałbym ci samochód, żebyś odnalazł Freda i jak psa zastrzelił. Tylko prędko, bo nie