Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Barbara Tryźnianka.djvu/080

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

prawo życia, które wyrok ten wydaje na wszystko — co nie myśli, nie pracuje, nie postępuje, nie kształci się i nie przystosowuje do coraz nowych potrzeb, warunków — do życia!
»Musicie zginąć, bo dla takich, jak wy, niema — miejsca, boście trupem i zgnilizną. Im prędzej zginiecie — tem lepiej — i oby pamięć o was zginęła — jak o wstydzie.
»Od lat piętnastu istniejesz i utrzymujesz się — rachując i oszukując swych wierzycieli dziedzictwem po mnie. Liczyć na kogoś, a nie na siebie, jest tak samo właściwością tobie podobnych — jak obwinianie zawsze innych, a nie siebie, w razie klęski. Był czas, gdyś mnie nazywał wyrodnym bratem, gdym odmówił tak zwanej pożyczki, potem stałem się bogatym bratem, mającym umrzeć — byś ty mógł zmarnować i jego jeszcze fundusz. To było wedle ciebie prawne, sprawiedliwe i słuszne, i tak niezawodne, że na to conto odłużyłeś do ostateczności Zagaje.
»A teraz przyszedł dzień dla ciebie radosny — nie żyję już — i przychodzisz po spadek. Bierz go — zapisuję i oddaję bez żadnych klauzul i zawarowań te dziesięć tysięcy, któreś mi z ojcowizny przeznaczył i nigdy nie oddał — to twoje — bo to nasze.
»Reszta jest moją — i twoją nie będzie nigdy. Skończyliśmy rachunki, i zostawiam cię