Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Barbara Tryźnianka.djvu/063

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

godziny, kiedy i skąd wpadał — a właśnie to było najgorsze, że i w nocy nie było spokoju, gdyż Tomek rzadko kiedy w domu nocował, a kiedy nocował, to późno zasypiał.
Z początku matka nieśmiało protestowała przeciwko obyczajom i zwyczajom ze względu na zdrowie — i lamentowała nad jego złym wyglądem, ale po paru stanowczych oburknieniach — nie śmiała się odezwać.
— A pan Feliks, zajęty swem projektowanem radcostwem — rzadko w domu bywał i nie lubił, gdy go »nudzono«.
Wisiał tedy Tomek w Zagajach i wisiały Zagaje — jak wisi wiele majątków — na łasce opatrzności.
W parę tygodni po ślubie Władka nadszedł od niego list ze wzmianką, że gdy w przejeździe przez Paryż — postanowili »złożyć uszanowanie« stryjowi — nie znaleźli go pod dawnym adresem. Willa była sprzedana, a nowi właściciele objaśnili, że doktór Gozdawa wyjechał już przed kilku miesiącami — gdzieś na Rivierę.
— Dureń ten Władek! — obruszył się pan Feliks. — Ręczę, że na tem poprzestanie i wróci z niczem.
— Cóż chcesz. Miodowe miesiące. Czy on ma głowę teraz! — rzekła pani Feliksowa.
— Ciekawym, skąd mu dam rentę, jak to się tak pociągnie! — mruknął mąż.