Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Barbara Tryźnianka.djvu/061

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przy oczach padnie staremu w objęcia, szlochając: Felutku, zapewniliśmy los i szczęście dzieci, spełniliśmy nasz święty obowiązek rodzicielski.
O mein lieber Augustin, na fajce miał bursztyn.
Miał bursztyn.
— Ja jestem zupełnie z losu zadowolony.
— Poczekaj — jeszcze na wieczór. Niechno zostaniecie na miodowe miesiące z teściową.
— Jak będzie dokuczać — wyniesiemy się. Kupię majątek. Będę miał przecie spłatę z Zagajów.
— Dużą. Połowę długów — a będzie tego pewnie z pięćdziesiąt tysięcy — bo stary ma lekką rękę do brania.
— Jest stryj!
— Jest — i być może jeszcze ze dwadzieścia lat.
— O dziesięć lat przecie starszy od ojca.
— To co. Krzepkie te stare Gozdawy — nie bój się, przetrzymają lata!
Władek umilkł, a Tomek, brząkając w struny, pośpiewywał:
O mein lieber Augustin, alles ist hin, hin.



∗                         ∗

W listopadzie odbył się ślub Władka Gozdawy z Pułaską i państwo młodzi wyjechali na kilkotygodniową wycieczkę za granicę.