Przejdź do zawartości

Strona:PL Maria Rodziewiczówna - Atma.djvu/223

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.




X.

Samolik z Bereźnicy, wiosną — w towarzystwie czterech sąsiadów — ruszył na letnie zarobki. Zgodził ich żyd agent — do roboty przy szosie — i oto wedle umowy stawili się w oznaczonym terminie w miasteczku Jeziercach. Od stacyi kolei przyszli pieszo dziesięć wiorst w głąb kraju — przez piękne lasy — i około zachodu słońca ujrzeli przed sobą szeroki widok na osadę — szeroko rozsiadłą — murowaną — uwieńczoną wieżycą kościoła — otoczoną jakby sierpem — taflą wód jeziora.
— Jakby na straży miasteczka stał przy drodze młyn wodny, murowany, wielki — u gardzieli, skąd wypływała rzeka. Za jeziorem prawie jak las wyglądał park, i świeciły czerwone dachy — okazałej, pańskiej rezydencyi. Przy drodze jeżyły się sterty zwiezionych na szosę kamieni.
— Ot i nasza tu będzie robota! — rzekł Samolik.
Ruchem ramion poprawili na plecach worki