Strona:PL Maria Poprzęcka - Polskie malarstwo salonowe.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Obrazuje ono sceny rodzajowe (a zatem codzienne i anonimowe), lecz ukazane w historycznej scenerii i kostiumie. Renesansowa Uczta Władysława Bakałowicza nie przypomina żadnych historycznych postaci, nie wiemy też, kim jest dostojna babcia, której tak energicznie toruje drogę troskliwa wnuczka (Wojciech Gerson), anonimowi są bohaterowie osiemnastowiecznych scen kostiumowych malowanych przez Aleksandra Gierymskiego, w tym także powszechnie znanej Altany.
Nierzadko sceny te pełne są „poczciwej” satyry, której przedmiotem może być zarówno sarmatyzm, jak cudzoziemczyzna, choć sympatia niezmiennie umieszczona jest po stronie tego, co „nasze”, „swojskie”, choćby to był tylko sumiasty, szlachecki wąs. Szkoda wąsów! – tak zatytułowany jest obraz Leonarda Straszyńskiego. Czy to „żona zmusza warunkiem intercyzy wyrzec się kontusza”? W toalecie uperuczony cyrulik dokonuje operacji na tytułowych wąsach, co czyni ku wesołości żony i rozpaczy wiernego sługi, który oddala się z polskim strojem i szablą, podczas gdy w pogotowiu już czeka haftowany frak, jedwabna kamizelka i trójgraniasty kapelusz. Bardziej też szlachcie pasuje otoczenie zacnego bernardyńskiego klasztoru niż literackiego salonu – jak to wynika z obrazów specjalizującego się w tematyce staroszlacheckiej Jana Czesława Moniuszki.
W końcu XIX wieku prestiż i ranga malarstwa historycznego gwałtownie zmalały. Po jego apogeum, jakim była twórczość Matejki, nastąpił szybki schyłek. Traciły też na znaczeniu dawne podziały tematyczne, tak do niedawna istotne zarówno dla krytyki, jak i publiczności. Obraz historyczny już nie musiał być oceniany wyżej niż rodzajowy, zresztą coraz częściej gatunkowe określenia okazywały się nieprzystające do artystycznej rzeczywistości i do obrazów nie mieszczących się w żadnej z tradycyjnych kategorii. Nowe prądy artystyczne płynące z tak chętnie odwiedzanych przez polskich artystów Paryża i Monachium, takie jak naturalizm czy impresjonizm, odrzucały to wszystko, co z niechęcią określano jako „literaturę” w malarstwie. Związana z nimi krytyka postulowała tematykę współczesną albo też całkowitą obojętność dla tematu, owe „dobrze namalowane główki kapusty”. Wiele obrazów podejmujących tematykę współczesną nie ma jednak wiele wspólnego z programowymi założeniami, raczej kontynuuje stare wątki malarstwa rodzajowego, szczególnie te odwołujące się do uczuciowości widza. Przykładem niech będą wyobrażenia sierot. W ówczesnej Polsce motyw sierocy (podobnie jak wyobrażenia wdów, samotnych lub obarczonych dziećmi) niósł zwykle czytelne dla wszystkich, żałobne, narodowe aluzje. Nie zawsze jednak tak być musiało. Upodobanie do tych ściskających serce obrazków było powszechne. Malowano je więc przez dziesięciolecia, czy to jeszcze w konwencji biedermeierowsko-sentymentalnej (jak Maria Cukrowiczówna czy Wincenty Ślendziński), czy później zgoła naturalistycznej (jak Stanisław Grocholski). Każdego bowiem wzruszy los sieroty, tak jak każdego wzruszy los małego skrzypka, który zapewne tylko wiernego psiaka ma za opiekuna (Wandalin Strzałecki). Owa łatwość wzruszenia czy rozczulenia, jaką gwarantował motyw dziecięcy, sprawiła, że w XIX wieku malowano tak wiele dzieci, jak nigdy przedtem. Malowano biedne sieroty, ale też zamożne pociechy, jak ta pełna nie zamierzonej chyba pikanterii Dziewczynka z lalką – rekonwalescentka Wandalina Strzałeckiego. Panienka ma się wyraźnie lepiej, z satysfakcją ogląda nową lalkę, koronkowa koszulka odsłania tłuste kolanko i dziecięcy biuścik, na stoliczku nocnym obok flaszki z lekarstwem leżą wzmacniające winogrona. Jej siostrzyczką mogłaby być równie pulchna Bezwiedna kokietka, namalowana przez wziętego portrecistę Leopolda Horowitza. Jak podobały się takie obrazki i jak serio je traktowano, świadczą zachwyty sprawozdawców prasowych. W „Kurierze Warszawskim” (1868) pisano:

14