Strona:PL Maria Konopnicka - O krasnoludkach i o sierotce Marysi.djvu/270

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ho! ho! — mówił — Nie w takich ja już drogach byłem! Raz, pamiętam, służyłem w wojsku — byłem adjutantem — a Król Jegomość miał z całą armią kwaterę pod kominem u jednej baby. Aż tu wypadł nam marsz od pieca do samego proga.
Posyła król mnie, jako adjutanta swego, pytać, czy wojsko maszerować może. Wychodzę z pod komina, patrzę, baba przędzie.
Kłaniam się grzecznie i pytam:
— Czy może wojsko nasze maszerować przez izbę?
Wytrzeszczyła baba oczy, ale mówi:
— Można.
Takem zaraz skoczył do króla, król bębnić kazał, zrobił się ruch okrutny pod kominem, muzyka zagrała marsza i całe nasze wojsko przeszło, prezentując broń przed babą. Kiedy opowiadała później o tem, to nikt wierzyć nie chciał.
— Reta! — mówią pasztuszki, szerzej jeszcze otwierając gęby.
A Koszałek-Opałek chróstu dokłada, kartofle gorącym popiołem przysypuje, aż znów prawić zacznie:
— Drugi znów raz tak było:
Zenił się jeden nasz Krasnoludek, ale biedny był i nie miał co na wesele gościom dać. Więc idzie do owczarka i mówi:
— Dajże mnie to najmniejsze jagnię, a ja cię na wesele prosić będę.
Owczarek dał. Niedługo przychodzą drużbowie i na wesele go proszą.
— Gdzież będzie to wesele? — pyta owczarek.
— A w mysiej norze — odpowiadają drużbowie.
— Ano dobrze.