Strona:PL Maria Konopnicka - O krasnoludkach i o sierotce Marysi.djvu/253

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Raz grzebnął łapą i już był w jamce. Więc wszczęła się walka zajadła. Ciął chomik Sadełka głęboko, śmiertelnie, ale wnet zaduszony i w krzaki zawleczony został. Radby Sadełko ciągnąć go dalej, aż do swojej nory, ale i z niego uciekało życie.
Biedny chomik! Jeżeli co pocieszać go mogło w ostatniej godzinie żywota, to, że w tym śmiertelnym boju z okrutnym zwierzem okazał niezwykłe męstwo. Jakoż, skoczyć wprost do gardła takiemu Sadełce, nie pytając, co się stanie, to przecież bohaterstwo nielada!
Zginął sam, ale i wróg jego zginął także, choć o tyle większy i silniejszy. A tak, jeden drobny chomik, okupując śmiercią obojętność swoją na sprawy ogólne, uwolnił całą okolicę od srogiego i przewrotnego zbrodniarza.
Tymczasem Marysia, patrząc na poszarpane futerko poległego chomika, na jego dawniej, tak bystre, a dziś zagasłe oczki, na sterczące nieruchomo a groźnie wąsiki, któremi dawniej tak pociesznie ruszał, uczuła taką litość i taką żałość w sercu, że z pod spuszczonych rzęsów posypały jej się po zbladłej twarzyczce łzy bujne, srebrzyste.
Przykucnęła, płacząc, na ziemi obok chomika i mówiła do niego słodkim głosem, tak, jakby zwierzątko mogło ją słyszeć jeszcze.
— Nie bój się, nie bój, mój biedaku! Nie zostawię ja ciebie tutaj przy tym szkaradnym lisie, przy tym przebrzydłym zbójniku! Wezmę ja cię ze sobą, nieboże! Zakopię ciebie w Skrobkowej zagrodzie, pod wielkim dębem, głęboko! Listeczkami dołek wyścielę... listeczkami ślicznie cię nakryję... Będziesz sobie leżał cichuchno, pięknie... Nie zostawię cię tutaj, nie! Przy-