i zbóż nie ma, a dziatki z góralskiej chaty uczy patrzeć w błękit, gdzie ma dom swój... Dobra i litościwa jest królowa Tatra!
Umilkł chór, a echa pieśni jego opadały w doliny coraz ciszej, ciszej, jak szmery wód i jak szumy lasów.
Słuchała Marysia, i duszka w niej odżyła, a oczy napełniły się wdzięcznemi łzami.
Kiedyć tak dobra ta królowa jest, to i jej sieroty, nie opuści może...
![](http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/4/43/PL_Maria_Konopnicka_-_O_krasnoludkach_i_o_sierotce_Marysi_406.png/450px-PL_Maria_Konopnicka_-_O_krasnoludkach_i_o_sierotce_Marysi_406.png)
Podejdzie tedy bliżej, aż tu słyszy, jak jeden z orłów rzecze ludzkim głosem:
— Idź śmiało, sieroto!
Spojrzała Marysia w górę, ku orłu owemu i rzecze:
— Jakże pójść mam po tak stromej, po tak kamienistej drodze?
Na to orzeł:
— Nie lękaj się, ja ci pióro ze skrzydła mego zrzucę, to ci lżej będzie.
Zaszumiało pióro orle w powietrzu i u stóp Marysi spadło. Podjęła je sierota, do piersi przyciska, idzie lekko i żwawo, kamyków nie czuje, ziemi ledwie dotyka, w powietrzu prawie płynie.
Przebyła stromą ścieżkę, u wrót zamku staje.
— Jakżeż ja wejdę — mówi — kiedy tam śniegi, lody?