Strona:PL Maria Konopnicka - O krasnoludkach i o sierotce Marysi.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Sieroto, sieroto,
Co masz główkę złotą,
Czego sobie pragniesz,
Prośże teraz o to!

A Marysia złoży wychudłe rączyny w zgrzebnej koszulinie, podniesie je ku ptaszętom i mówi:

— O, moi ptaszkowie,
Mam was prosić o co!
Niechże mi się przyśni,
Matuleńka nocą!

I zdarzało się tak nieraz, że się matuleńka przyśniła nocą Marysi.
Cicho, cichuchno, biało, bieluchno, szła przez izbę, niby promień miesięczny i niby promień otaczała swą jasnością główkę śpiącej sierotki swojej.
Śniło się wtedy Marysi, że słońce świeci i że kwiaty pachną. Wyciągała ręce do mateńki i szeptała we śnie:
— Przyszłaś, mateńko?
A tuż nad nią głos słodki i cichy:
— Przyszłam dziecino!
A były to słowa jakby dech tylko.
Tuli się Marysia do matki i pyta:
— I weźmiesz mnie z sobą, mateńko?
A tuż nad nią głos cichszy jeszcze i słodszy:

— Jeszcze nie pora, jeszcze nie czas,
Kto nas rozłączył, ten złączy nas!

Więc Marysia na to:
— O, jak ciężko, czekać, mateńko!
A głos: