Strona:PL Maria Konopnicka - O krasnoludkach i o sierotce Marysi.djvu/075

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Klasnął się dłonią w czoło Podziomek i zawoła:
— Toć to przecie wiosna!
A wtem od boru powiał wiatr lodowy.
Zafrasował się Podziomek i rzecze:
— Bądźże tu mądry, czy zima, czy wiosna! W lewo tak, w prawo siak! I sam król Salomon nie dojdzie tu ładu.
Załopotało nad nim coś w powietrzu.
— Oho! — myśli Podziomek — teraz się prawdy dowiem! Albo to kruk jest, albo gołąb! Jeśli kruk — to zima, a jeśli gołąb — wiosna.
Ledwie to pomyślał, patrzy, a tu spada wprost przed nim — nietoperz.
— Bądźże tu mądry! — mruknie znów Podziomek i głową kręcić zaczął.
Kręci w prawo, kręci w lewo, myśli, ale nic wymyślić nie może.
Spojrzy w dolinę, a tam świat cały biały, wprost srebrny jakby.
— Oho! — zakrzyknie Podziomek — teraz się prawdy dowiem! Albo to śnieg, albo rosa! Jeśli śnieg, to jest zima, a jeśli rosa, to wiosna.
I pilnie patrzeć zaczął. Aliści, wytrzeszczywszy dobrze oczy, widzi, że to ani śnieg, ani rosa, tylko mgła.
— Bądźże tu mądry! — burknie tedy pod wąsem i znów się frasować i głową kręcić pocznie.
Kręci w prawo, kręci w lewo, myśli, i nic wymyślić nie może.
Spojrzy w bór, a tam się coś w zaroślach świeci.
— Oho! — krzyknie Podziomek — teraz się prawdy dowiem! Albo to świetlik, albo ci też próchno. Jak próchno, to zima, a jak świetlik, to wiosna.