Strona:PL Maria Konopnicka - O krasnoludkach i o sierotce Marysi.djvu/018

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Taki to drobiazg!...
Ale nosy mają na urząd, że i organiście lepszego do tabaki nie trzeba. Kichają tedy wszyscy, aż się ziemia trzęsie, życząc sobie i królowi zdrowia.
Wtem chłop po drwa do boru jedzie. — Słysząc owo kichanie, mówi:
— Oho, grzmi! Skręciła zima karku! — bo myślał, że to grzmot wiosenny. Zaraz konia przed karczmą zawrócił, żeby grosza na drzewo nie utracać i przesiedział tam do wieczora, rachując i rozmyślając, co kiedy robić ma, żeby mu czasu na wszystko starczyło.
Tymczasem odwilż trwała szczęśliwie. Już około południa wszystkim krasnoludkom poodmarzały wąsy.
Zaczęli tedy radzić, kogoby na ziemię wysłać, żeby się przekonał, czy jest już wiosna.
Aż król Błystek stuknął o ziemię berłem szczerozłotem i rzekł:
— Nasz uczony kronikarz Koszałek-Opałek pójdzie obaczyć, czy już wiosna przyszła.
— Mądre królewskie słowo! — zakrzyknęły krasnoludki i wszystkie oczy obróciły się na uczonego Koszałka-Opałka.
Ten, jak zwykle, siedział nad ogromną księgą, w której opisywał wszystko, co się od najdawniejszych czasów zdarzyło w państwie krasnoludków, skąd się wzięli i jakich mieli królów, jakie prowadzili wojny i jak im się w nich wiodło.
Co widział, co słyszał, to spisywał wiernie; a czego nie widział i nie słyszał, to zmyślił tak pięknie, iż przy czytaniu tej księgi serca wszystkim rosły.
On to pierwszy dowiódł, iż krasnoludki, ledwie na piędź duże, są właściwie olbrzymami, które się tylko