Strona:PL Maria Konopnicka - Cztery nowele.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

taić się musiał. Oczy jego zapadły, postać pochyliła się, postarzał. Widoczném było, że całe to, tak naprężone położenie doprowadzić musi do rychłego wybuchu. Drżał i chwytał się za głowę, patrząc poważnym wzrokiem na zapadłą chatę Duniaka, z któréj w miesięczne noce zdawały się dolatywać skargi jakieś i płacze.
Tymczasem wytężona uwaga kahału zwróciła się od farbiarni w inną całkiem stronę.
Do miasteczka przybywał nowy rabin, który miał sławę cudotwórczéj niemal świętości.
Żydzi od zmysłów prawie odchodzili z uwielbienia; mężczyźni gromadami chodzili po ulicach w odświętnych chałatach, jakby na uroczystość jaką; kobiety warzyły rybę i makaron, jak na szabas.
Chorzy, kalecy, nędzarze, procesyą obiegli drzwi uczonego rabina, szukając porady i pomocy.
Rabin mało kogo do siebie dopuszczał i całe dnie modlił się w milczeniu i w poście, a od drzwi jego chorzy i smutni odchodzili, błogosławiąc go, wskrzeszeni na duchu, ufni, pełni nadziei.
Wiara uzdrawiała tu jeszcze całą swą potęgą.
Wieści o uczonym rabinie wstrząsnęły duszą Hany, dawne nadzieje w niéj ożyły — ona pójdzie i prosić go będzie o modlitwę za sobą, a Bóg da jéj synów i córki, któreby chować i wyposażać mogła.
Wierzyła, iż się tak stać musi, bo i dlaczegóż staćby się nie miało? Większe, dziwniejsze cuda opowiadano sobie z powodu nowego rabina.
Uriel, któremu Hana powierzyła te myśli swoje, nie zdawał się być uniesiony w tym samym stopniu, co żona jego; nie odradzał atoli i milczeniem przyzwalał.