Strona:PL Maria Konopnicka - Cztery nowele.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czerzę. Zabawy te jednak ograniczały się z konieczności na bieganiu po podwórku lub po izbie. Gdy ojciec na rzece był, lub zadumał się smutnie, jak to zwyczajem mu się stawało, Kasia nie miała do kogo przemówić słowa.
Jakże chętnie byłaby pogadała nieraz z Urielem, synem farbiarza Goebla, który był jedyną istotą ludzką, nieprześladującą jéj nigdy.
Nie śmiała jednak jakoś go zaczepić.
Chłopiec był piękny, parę lat zaledwie od niéj starszy, lecz milczący i smutny, jak nieraz bywają dzieci tego ludu w najpierwszéj młodości swojéj, póki im życie nie obudzi duszy, śniącéj w jakiéjś bezwiednéj zadumie o niedolach wiekowych wzgardzonego plemienia swojego.
Z chajdery, którą ukończył świeżo, wyniósł myśl zamgloną, skłonną do marzeń, roztęsknioną proroctwami do jakiéjś nieznanéj przyszłości, i nawyknienie do śpiewnéj, zawodzącéj jakoby mowy. W domu jedynakiem był, nienaganianym do pracy żadnéj, a wychowany przez matkę, która go osierociła wcześnie, lgnął do ludzi sercem, potrzebującém cieplejszego uczucia i otoczenia, niż je znajdował w farbiarni, gdzie stary Goebel, cały oddany faskom swoim i cebrzykom, potrzeby takiéj ani sam doznawał, ani ją u syna pojmował.
Uriel lubił cichą, spokojną dzieweczkę rybaka.
Prostota serc i samotność przyciągała ich wzajemnie; nie było nikogo, ktoby rozdmuchiwał w ich młodych piersiach te wstręty i nienawiści rasowe, które w takich właśnie społecznych nizinach, gdzie ich nie łagodzi żadna wspólność pojęć, dążeń i celów, występuję zwykle w najbardziéj szorstkich, odpychających