Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Do szkoły — rzekła krótko Bronka — nie chcę tu się uczyć. — I poszła szybko naprzód.
Panna Wanda nie odezwała się jednem słowem. Milcząc wróciły do domu.
Gdy się Bronka rozebrała i schowała swój płaszczyk i kapelusik, ciocia weszła do jej pokoju.
— Powiedziałaś — rzekła, siadając na małej, stojącej w rogu kanapce — iż nie wrócisz do szkoły, ale nie podałaś mi powodu, dlaczego to chcesz uczynić. Proszę cię więc, powiedz mi go.
Bronka zaczerwieniła się i spuściła oczy.
— Bo — szepnęła po chwili — pani dyrektorka zrobiła mi przykrość.
— Tobie przykrość pani dyrektorka zrobiła? Nie mogę w to uwierzyć. Musiałaś być niegrzeczna, Bronko, i spotkała cię zasłużona nagana.
— Byłam grzeczna, ciociu — mówiła mieszając się Bronka — i pani dyrektorka nie powiedziała mi dziś nic, ale dlaczego ona to zrobiła?
— Co zrobiła? — pytała panna Wanda.
— Że mnie posadziła obok Krzysi, że ja zawsze z Krzysią chodzę — szepnęła Bronka.
— A cóż Krzysia zawiniła? — pytała ciocia. — Przecie jeszcze dziś rano mówiłaś, że ją kochasz bardzo.
Bronka mieszała się coraz bardziej.
— Bo wtedy jeszcze nie wiedziałam — szepnęła — że jest córką ogrodniczki.
Panna Wanda drgnęła. Wiedziała o nieszczęsnej pysze dziewczynki, zwalczała ją oddawna, uważając ją za największą wadę Bronki, głównie