Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/092

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na korytarz i spotkała się tam z ubogo ubraną kobieciną.
— Wszelki duch — zawołała tamta — a panienka co tu robi? Proszę iść do pokoju, bo się zaziębić można. Mamusia gniewać się będzie.
Kobieta nie znała Bronki i brała ją za jedną z córek pana Karola.
— Proszę to dać Andzi — rzekła Bronka, podając pudełko z owocami. — Niech nie płacze. Bardzo mi jej żal, że ma nóżkę złamaną.
— O mójże ty aniołku — zawołała tamta — a toć chyba sam Jezusik ci o mojej biedocie powiedział. Oj, niechże cię On wynagrodzi i Najświętsza Panienka.
Chciała całować ręce Bronki, ale dziewczynka już się skryła za drzwiami. Położyła się do łóżka i zaraz usnęła.
Nazajutrz pan Karol oznajmił jej, że nadszedł list od panny Wandy, która nie mogąc sama przyjechać po Bronkę, prosi, by ją państwo Karolostwo odesłali do Krakowa, a tam ją spotka.
— Pojedziesz więc pojutrze, Bronko, z panną Agatą — rzekł stryj — i mam nadzieję, że kłopotu z tobą w drodze mieć nie będzie.