Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/073

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się milczącą i chmurną. Śmiała się rzadko, nie żartowała i nie dokazywała nigdy.
Dawniej umiała kaprysić jak prawdziwie rozpieszczone dziecko, dziś obojętnie zgadzała się na wszystko, w niektórych tylko rzeczach upierała się milcząco przy swojem i przekonać się nie dała nikomu.
Dobroć i serdeczność panny Wandy wiele tu zrobić nie mogły, bo właśnie względem swej najlepszej opiekunki nieufną była najbardziej. W głębi jej duszy krył się żal do ciotki, że ją zabrała z ojcowskiego pałacu i zmusiła poniekąd do życia innego, niż je miała we własnym, jak mówiła, domu.
Z doktorem było inaczej: on jeden miał zaufanie dziewczynki i może największy wpływ wywierał na nią.
Jakiś czas szli milcząco ponad wodą, wkońcu Kępa zapytał:
— Bronko, czy ty naprawdę cieszysz się wyjazdem z Warszawy?
Ciemne oczy dziewczynki błysnęły.
— Bardzo się cieszę, nie lubię Warszawy.
— Nie lubisz Warszawy? a to ciekawe! Powiedz mi, za co ta niechęć?
Bronka milczała, zerwała parę traw, rosnących nad brzegiem, i idąc kręciła je w ręku.
— Powiedzże, Bronko, co ci to biedna nasza Warszawa zawiniła? — pytał Tadeusz.
Zaczerwieniła się cała i wkońcu szepnęła:
— Nie lubię, bo w niej dużo złych ludzi.