Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/061

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A kiedy ja tam wrócę? — pytała co chwila dziewczynka.
— Czy ci tu źle, Bronko? — odpowiadała panna Wanda. — Nie możesz przecie mieszkać sama w takim dużym domu, cóżbyś tam jedna robiła? Tu chyba źle ci nie jest?
Ale Bronka uparcie wołała o powrót do domu.
— To tatusia dom — mówiła — a jak tatusia niema, to mój, i ja tam chcę mieszkać. Tam ładniej, niż tu. Tu ciągły turkot z ulicy, krzyczą pod oknami, a tam tak cicho. Ty lepiej, ciociu, przenieś się tam do mnie.
Kłamstwo wszelkie wstrętne było pannie Wandzie, powiedzieć jednak narazie całej prawdy nie mogła dziecku.
Odsłoniła ją dopiero w parę tygodni, gdy już doktór orzekł, iż Bronka jest dość silna.
— To nieprawda! — zawołała dziewczynka, wysłuchawszy ostrożnego opowiadania o tem, iż piękny pałacyk przy Alei Róż nie jest jej własnością. — Jakto, ciociu, tatko umarł, a ty pozwoliłaś, żeby mój dom zabrali źli ludzie?
— Bronko — tłumaczyła panna Wanda — to nie ludzie źli zabrali ten dom, twoim on nie był, bo były długi twego tatusia i trzeba było je zapłacić.
Ale Bronka nie słyszała nigdy o żadnych długach, wiedziała o tem, że tatuś był bardzo bogaty, wszak i sam to mówił, a on nie kłamał nigdy i powtarzali to wszyscy. Panna Yvette opowiadała jej, że we Francji dawno, dawno temu było dużo ludzi złych, którzy od wielkich panów zabierali pałace,