Strona:PL Małkowski - Jak skauci pracują.djvu/267

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Poza tym jednym epizodem, który zresztą nie odebrał oblężonym ducha, każdy atak angielski wieńczyło powodzenie. Fortele Baden-Powella uczyniły nieprzyjacielowi wielkie szkody, zręczność »Wilka« i jego żołnierzy umiała ustrzec się przed zamachami przeciwników.
Zadziwiająca była pomysłowość komendanta. Już w grudniu zaczęło brakować prochu, a dla armatek było zaledwie 500 nabojów. Baden-Powell z pomocą majora Penzary i inżyniera Conolly’ego fabrykuje proch i różnego rodzaju armatnie naboje, do których materjałów dostarczały głównie pociski boerskie, zbierane przez dzieci. Niebawem sporządzono i pięcio-calową armatę. Posłużył do niej komin lokomotywy wyłożony cegłami ogniotrwałymi i wzmocniony silnymi pierścieniami stalowymi. »Wilk«, gdyż tak armatę ochrzczono, przetrwał całe oblężenie. Boerowie, w środek obozu których nagle zaczęły padać 18-to-funtowe granaty (a była to już druga »tajemnicza« armata) zaczęli przypuszczać, że Baden-Powell rozporządza nadprzyrodzonemi siłami, skoro ma takiego olbrzyma, choć z zewnątrz nie mógł otrzymać pomocy. Inne »cuda« Baden-Powella potwierdzały to przypuszczenie.
Duch i pomysłowość wodza udzielały się innym. Z blaszanych puszek od konserw owocowych robiono bomby, którymi początkowo rzucano ręcznie do rowów przeciwnika. Aż sierżant Page wynalazł sposób rzucania tych bomb przy pomocy wędek, w czym nabyto takiej wprawy, że zupełnie wyrzucono Boerów z rowów w obrębie jakich 100 kroków i nie dopuszczano ich do większego zbliżania się.
Zapasy żywności na 8.500 głów i paszy dla bydła i dla koni szybko zmniejszały się. W listopadzie racja żołnierska wynosiła już tylko pół funta mięsa i ćwierć funta chleba dziennie. W połowie lutego jedzono już tylko mięso końskie i po 150 gramów