Strona:PL Małkowski - Jak skauci pracują.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

W Berlinie drużyna zatrzymała się przez cały dzień. Rzeczy złożyliśmy w jednej z polskich restauracji, która wnet skupiła dokoła nas gromadkę zamieszkałych w Berlinie Polaków. Dnia tego widzieliśmy w pruskiej zbrojowni skradzione w Polsce armaty i sztandary, a na Alejach Zwycięstwa (Siegesallee) między protoplastami obecnych królów pruskich — pomnik owego zięcia Zygmunta I, którego klęczącego na Rynku krakowskim uwiecznił obraz Matejki.
Na jednej z ostatnich stacji niemieckich zgłosił się do nas urzędnik kolei holenderskich, który specjalnie przybył z przygotowanymi dla nas biletami zniżkowymi, które miały nas przeprowadzić przez Holandję i przez Kanał z portu holenderskiego Vlissingen do angielskiego Folkestone. Kurjer pędził z szaloną szybkością przez »kraj wiatraków i kanałów«, który mimo małego obszaru, o który ciągle walczyć musi z falami morza, i mimo niespełna 6-miljonowej ludności, nigdy nie ugiął karku pod jarzmem i nie boi się groźnego sąsiada. Usadowiono nas wygodnie na parowcu, odstąpiono zarezerwowane łóżka w kajutach — a życzliwość dodanych nam za przewodników Holendrów dawała odczuć, żeśmy już przebyli ów mur żelazny, którym nas Niemcy oddzielili od Zachodu.
Jak Polaków ocenią skauci angielscy i jak ich przyjmą? — Jadąc z naszymi do Anglji, ciągle powtarzałem sobie te pytania. Nie wybieraliśmy skautów do drużyny, lecz braliśmy poprostu wszystkich, którzy się zgłosili. Nie przygotowaliśmy nic z drużyną... poza musztrą. Jak nas ocenią? Gorsze myśli budziła wątpliwość, czy nas przyjmą jako reprezentację bezpaństwowego narodu i czy nas nie skryją, jak kopciuszków, poza ostatnimi szeregami innych.
Dziwne jest uczucie, kiedy Polak ma się przedstawić Anglikowi, albo synowi jakiegokolwiek narodu wolnego. Tak trudno jest powiedzieć, że się jest człon-