— Daj pokój, Jozyno, — powiedział — w samej rzeczy od pierwszego dnia byliśmy zaciekłymi przeciwnikami. Jeden o drugim myślał tylko jak go zgubić. Przedewszystkiem ty.
Byłem dla ciebie intruzem, obcym. W umyśle twoim obok mego obrazu, stał obraz śmierci.
Poruszyła się niespokojnie, ale rzekła twardo i wrogo:
— Aż do dzisiaj, nie.
— Ale teraz, nieprawdaż? Jedna się tylko rzecz zmieniła, Jozyno! Oto nic sobie z ciebie nie robię za nic mam twoje prośby i groźby. Stoimy teraz naprzeciw siebie i nie masz więcej władzy nademną. Klaryssa żyje, ja jestem wolny. Jesteś pobitą na całym froncie.
Zejdź mi teraz z drogi, pogardzam tobą.
Szyderstwo; pogarda bijąca ze słów Raula smagały ją po twarzy jak razy bicza. Zbladła jak płótno, oblicze jej wykrzywił dziwny grymas.
— Zemszczę ja się jeszcze!
— Niemożliwe — zaśmiał się Raul, — już ci przyciąłem pazurki.
Obawiasz mnie się. Jestem z tego dumny że ci zaszczepić mogłem taki strach przedemną.
— Na nic zważać nie będę...
— Nie możesz mi już zaszkodzić. Znam dobrze twoje sposoby działania.
— Mam jeszcze inne środki.
— Jakie?
Strona:PL M. Leblanc - Córka Józefa Balsamo hrabina Cagliostro (1926) T.2.pdf/154
Wygląd
Ta strona została przepisana.