Strona:PL Luís de Camões - Luzyady.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

100.  A trąb muzyka pod obłoki wzbita,
Błogie wesele nieci w każdém łonie:
Statkami Maurów powierzchnia pokryta,
Ich lekkie flagi muskają wód tonie:
Szczękły dział paszcze, spiż drgająca zgrzyta,
Aż słońce w dymnéj mroczy się przesłonie.
Grzmi grom po gromie — ten ryk Maurów głuszy,
Więc pełni trwogi dłońmi kryją uszy.

101.  Oto na statek luzyjski król wchodzi
I ku wodzowi wyciąga objęcia,
Lecz ten — pamiętny, co się władcom godzi —
Z uszanowaniem przemawia do księcia.
Maur zachwycenia okiem wkoło wodzi —
Podziwia Luzów. Wielkość przedsięwzięcia
Tych tak wytrwałych w swych dążeniach ludzi
W monarsze Maurów cześć głęboką budzi.

102.  W szlachetnych słowach wznawia obietnice,
Iż znajdą wszystkie potrzebne przedmioty,
Iż czém bogate Melindy ziemice
Na ich usługi da z szczeréj ochoty:
Co więcéj, świadczy, iż nim ujrzał w lice,
Znał ich z rozgłosu rycerskiéj ich cnoty,
Iż wieść mu niosła, jak — klęsk wielkich sprawcy —
Walczyli Luzy z jego współwyznawcy.

103.  Sam opowiada, jak w Afryce brzmiała
Po wszystkich krajach sława chlubnych czynów,
Gdy w nich laurowe wieńce zdobywała
Garstka walecznych Hesperyi synów:
Z ust jego płynie wymowna pochwała,
Zna fakt najbłahszy, każdy liść wawrzynów,
O wszystkiém słyszał, z wieści się dowiedział.
Wzruszony Gama tak mu odpowiedział:

104.  „Wspaniałomyślny panie, ty jedynie
Litość nad naszą okazałeś nędzą,
Nad flotą Luzów, co gdy zdala płynie,
Wicher ją smaga, złe losy nie szczędzą;
Niech więc Opatrzność, co zawsze i ninie
Rządzi gwiazd ruchem i dni ludzkich przędzą,
Raczy nagrodzić swém zrządzeniem bożem
Ten dług, którego my spłacić nie możem.