Strona:PL Luís de Camões - Luzyady.djvu/229

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

45.  Ledwie przyzwana a już świat obiega.
Jéj głos donośny z dźwięcznéj trąby tony
Brzmi sławą Luzów od brzega do brzega,
Jak dotąd jeszcze nikt nie był wielbiony.
Już po mórz głębiach jéj głos się rozlega,
I w ciemnych jaskiń przedziera się schrony:
Wraz z prawdą głosi to, co z wieści słyszy,
A łatwowierność w ślad jéj towarzyszy.

46.  Ten świetny rozgłos, tak wielkie pochwały,
Gdy wnikły w morskich mieszkanek siedliska,
Niechęć przez Bacha wzniesioną złamały,
Już z Nimf niejedna ku miłości blizka.
Pierś niewiast łatwo uczuwa zapały,
Gdy bohaterstwem kto cześć ich pozyska;
Dziś już srogością zwą i okrucieństwem,
Uciskać zacność a pogardzać męstwem.

47.  Tymczasem z ręki zdradnego chłopczyny
Lecą strzał grady, że aż jęczą tonie:
Ta w lot burzliwe przebija głębiny,
Ta krąży, ślizga się, nim w głąb utonie:
Bronią westchnień ognistych seciny
Ranione Nimfy, żar czujące w łonie;
Nie znają lubych swych jeno po sławie,
Lecz ta maluje ich jakby na jawie.

48.  Coraz potężniéj napina łuk biały
Niepowstrzymana, silna dłoń łucznika,
Bo piękną Tetys chce zranić zuchwały,
Zgniewany na nią, iż mu wciąż umyka.
Już mu z kołczana wyszły wszystkie strzały,
Lecz tylko ranne Nimfy wzrok spotyka,
I jeśli w piersiach ich skra życia gości,
To — by czuć miłość i konać z miłości!

49.  O! dajcie dostęp, wy modre kryształy!
Oto z lekami Wenera przybywa,
Wskazując w dali wzdęty żagiel biały,
Co po Neptuna fal grzbietach nadpływa:
A ty miłości, wzmóż wrzące zapały,
Przed tobą skromność niewieścia wstydliwa,
Niechaj ustąpi — jéj lęk w dziewic duszy
Słodką namową niech Wenus zagłuszy.