Strona:PL Luís de Camões - Luzyady.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dróż, zdawało się, iż los życzliwie przyszedł mu z pomocą: Piotr Barreto, zamianowany rządcą Mozambiku, zaproponował poecie, iż go bezpłatnie, dla przyjemności korzystania z jego towarzystwa jedynie, zabierze z sobą do Afryki Wschodniéj, skąd łatwiej będzie dostać się do Europy. Camoens przyjął skwapliwie tę propozycyę i szczęśliwie dostał się do Sofali, lecz tu najgorzej traktowany przez swego mniemanego dobroczyńcę zerwał z nim i ujrzał się w ostatniéj nędzy w całkiem obcéj krainie. Wszakże, jak świadczy historyk (Diogo do Conto), i w tém ciężkiém położeniu nie upadł na duchu, nie zaniechał pracy: wykończał swój poemat i uporządkowywał inne pomniejsze utwory. Szczęśliwym trafem, wracający do Europy Antonio de Noronha, zatrzymał się w Mozambiku a z nim kilku przyjaciół poety. Naturalnie zabrano go na statek: kiedy zaś nikczemny Barreto upomniał się o zapłatę za przejazd z Indyj do Afryki, przyjaciele zrobili składkę i zaspokoili nikczemnika.
Ku schyłkowi 1569 roku, statek Santa Fé, wiozący poetę, ujrzał Lizbonę; lecz nie prędko udało się podróżnikom wejść do miasta, gdyż z powodu grasującéj wówczas morowéj zarazy, ujście Tagu było zamknięte, a przypływające statki kilkumiesięczną kwarantannę na morzu przebywać musiały. Dopiéro więc w czerwcu 1570 roku, po 17-sto-letniéj nieobecności mógł Camoens rodzinny gród swój powitać.
Nie miało czém znękane serce rozweselić się w ojczyźnie: król Jan III, wielce przez naród ukochany, już nie żył; młodziuchny Sebastyan, wbrew mądrym radom matki i najpoważniejszych mężów kraju, dał się opanować dwom jezuitom, braciom Camarra, i pod ich wpływem stopniowo od pobożności przechodził do fanatyzmu i nietolerancyi; inkwizycya szerzyła się po kraju, król zaś roił o olbrzymich wyprawach na niewiernych w Afryce, zamiast wytężyć wszystkie siły ku utrzymaniu ogromnych posiadłości, które przodkowie zdobyli na Wschodzie. Przy takim stanie rzeczy nikt nie zwrócił uwagi na wracającego poetę-rycerza; on sam mógłby łatwo pozyskać łaski, gdyby się zwrócił z pochlebném słowem do wszechwładnych ulubieńców królewskich, lecz nie zgadzało się to z charakterem Camoensa. Przeciwnie, pełniąc do ostatka powinność prawego obywatela, a nie bacząc na skutki, jakie stąd dla niego samego wynikną, przerobił on X-tą pieśń swego poematu, w natchnionych, głębokiém przekonaniem brzmiących wyrazach, upomniał młodego monarchę, kogo ma przypuszczać do łask swoich, jakim ufać doradcom; wykazał zgubność wpływów duchowieństwa, skoro zamiast pilnować ołtarza, do spraw publicznych się miesza; nakoniec zagrzéwał do zacnych czynów, które opiewać obiecywał