Strona:PL Luís de Camões - Luzyady.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

10.  „Stare Toledo nie zostanie w tyle:
Gród to szlachetny, Tagus go uroczy
Wkoło okrąża, wabiąc oko mile,
Tag, co z gór Conca wody swoje toczy.
I ty uboga, — lecz bezstraszna — w chwilę
Wyślesz, Galicyo, synów w bój ochoczy,
Przeciw tym wrogom, których ciętéj stali
Na własnych karkach nieraz już doznali.

11.  „Już zawichrzyły czarne furje wojny
W ziemi biskajskiéj, gdzie lud prosty, gruby,
Lecz nigdy zniewag nie znosił spokojny
I umiał bronić swéj wolności lubej.
I z Guipuscoi, z Asturji dostojnéj,
Która z żelaznych swych hut szuka chluby,
Dumni mieszkance zbroją hufy żwawe,
By niemi poprzéć panów swoich sprawę.

12.  „Jan, w którym męstwo rośnie niezwalczone,
Jak hebrajskiego Samsona kędziory,
Choć z drobną garstką gotów na obronę,
Przeciw wrogowi gotów każdéj pory:
A choć zamiary jego niecofnione,
Zbiera przedniejsze pany, senatory
Na wspólną radę, by poznać ich zdania,
Myśl wyrozumiéć, pogodzić żądania.

13.  „Nie brakło takich, co zręcznemi słowy
Pragnęli zachwiać ziomków swoich męstwo,
W których duch przodków, ich zapał marsowy
Dziś w wiarołomne przeszły niedołęstwo;
Pierś ich wystygłą strach bierze w okowy,
Strach nad wiernością odnosi zwycięstwo:
Zaprą się króla, kraju, a gdy trwoga,
Gdy trzeba, — zaprą jak Piotr, — nawet Boga!

14.  „Lecz był mąż dzielny, co przejrzał myśl braci:
Nuno Alwarez zacności niezłomnéj
śród zgromadzonych wstał w groźnéj postaci,
Karcąc ich chwiejność, ich szał bezprzytomny,
Gromiąc zwątpienie, co odwagę traci,
Słowem potężném, na grzeczność niepomny,
Dłoń wsparł na głowni, gniewem rozgorzały,
Wyzywa groźnie ląd, morze, świat cały: