Strona:PL Lord Lister -93- Żółty proszek.pdf/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

oczy, zimne i szeroko rozstawione, nie brały udziału w tym śmiechu. Pozostały nadal nieruchome i błyszczące, jak oczy Meduzy...

Plan Fowlera

Zapanowała cisza. Nikt nie śmiał się odezwać... Wreszcie Fowler zabrał znów głos:
— Już przed kilku miesiącami, w czasie przebudowy pałacu, poczyniłem pewne przygotowania do realizacji mego planu... Zaliczam do nich podziemne przejście do składu, w którym się obecnie znajdujemy. Miejsce to wydzierżawiłem przed dziesięciu laty, uważając, że jest ono położone znakomicie... Nawet i wy, towarzysze, nie potrafilibyście znaleźć stąd drogi do mego domu... Pełno tam przejść tajemnych, ukrytych drzwi, z którymi nawet sam John Raffles nie dałby sobie rady...
Oczy jego płonęły, jak rozżarzone węgle...
— Nikt z was nie wie, którędy tu przyszedłem. Jest to moja wyłączna tajemnica... Policji nigdy nie przyjdzie na myśl, aby nas tu szukać... Gdyby nawet do tego doszło — potrafię wyprowadzić was stąd ukrytym przejściem... Jedno poruszenie tajemniczego mechanizmu, a w jednej chwili woda zaleje korytarze, które położone są poniżej określonego poziomu. Agenci policji musieliby pływać, aby ratować z powodzi swe głowy...
Znów zaśmiał isę w ten sposób, że wszyscy odczuli dreszcz przerażenia.
— Wezwałem was tu dzisiaj — ciągnął dalej Fowler — aby omówić z wami plan schwytania Rafflesa i unieszkodliwienia go raz na zawsze.
Skinęli w milczeniu głowami... W głosie Fowlera zabrzmiała złowroga nuta.
— Sprawa jest prosta. Raffles ukrywa się w New Yorku po postacią jakiegoś bogatego gentlemana, który rzuca pieniędzmi na lewo i prawo.... Człowiek ten posiadł sztukę charakteryzowania się w takim stopniu, w jakim nie posiadł jej nikt przed nim, ani nie posiądzie jej nikt po nim... Należy oddać mu sprawiedliwość: Raffles zmienia swą twarz, głos, postać tak łatwo, jak inni zmieniają odzież. Mam nadzieję, że tym razem talent jego w tym kierunku nic mu nie pomoże... Raffles, obracając się w świecie, musi od czasu do czasu przyjmować zaproszenia. Plan mój jest prosty: zaproszę go do siebie.
Hansen podniósł głowę.
— Zaprosić Rafflesa? Przedtem trzebaby go poznać?... — zawołał.
— Pozostaw to mnie — odparł Fowler zimno.
— Czy wiesz, naczelniku, pod jakim ukrywa się nazwiskiem?
— Wiem....
Zebrani spojrzeli ostro na Hansena... Jak śmiał ten młody, świeżo mianowany kapitan, zadawać tak niedyskretne pytania swemu zwierzchnikowi, wodzowi, będącemu w kontakcie z samym Niewidzialnym Hersztem.
Ale Hansen ani myślał rezygnować z dalszych pytań.
— Skoro wiadomo pod czyim nazwiskiem się ukrywa, o wiele słuszniej byłoby, moim zdaniem, nasłać na niego kilku naszych najsilniejszych ludzi... Można by pocichu sprzątnąć go i byłby spokój.
Fowler utkwił w nim spojrzenie swych zimnych oczu. Hansen przez chwilę wytrzymał je, wreszcie odwrócił głowę, jak zwierzę pokonane wzrokiem pogromcy.
— Wybacz mi, Hansen, ale twoje słowa nie wykazują zbytniej przezorności... Kilku ludzi z nożami przeciwko Johnowi Rafflesowi! Czyżbyś tak dalece mało interesował się tą sprawą? Czy nie wiesz, że John Raffles nosi na ciele elastyczny stalowy pancerz, zabezpieczający go przed nożem?
— A rewolwery? — bronił się już o wiele słabiej Hansen.
— Rewolwer wywołuje hałas, drogi przyjacielu i często chybia celu... Ja zaś nie chcę narazić się na ryzyko niepowodzenia... Wolę uciec się do powolniejszych metod, lecz pewniej prowadzących do celu.
— Czy wolno zapytać skąd pochodzi wiadomość o ostatnim „wcieleniu“ Rafflesa?
— Bardzo chętnie, choć uważam tę rozmowę za zbędną — odparł Fowler, strzepując obojętnym ruchem popiół z papierosa. — Niechże więc wszyscy przyjmą do wiadomości że Raffles otrzymał od króla kolei żelaznych, Kaldrupa, wolną rękę w walce z naszą organizacją... Kaldrup pozwolił mu czerpać bez ograniczenia ze swej kasy i Raffles korzysta z tego zezwolenia w jak najszerszym zakresie... Jasnym jest, że od czasu do czasu Raffles musi komunikować się ze swoim mocodawcą...
— Ale któż zna miejsce pobytu Olafa Kaldrupa? — zawołał niepoprawny Hansen.
— Okazuje się, że są tacy ludzie — odparł Fowler z niesmakiem. — Przypadek pomógł mi. Od kilku dni wiem, gdzie ukrywa się król kolei żelaznych. Jeden z mych przyjaciół udał się w pewnych sprawach na pogranicze Texasu...
Przejeżdżając przez jakieś małe miasteczko ujrzał go w aucie.. Omyłka jest wykluczona.. Na szczęście, mój przyjaciel nie zdążył nawet skinąć na niego, spłoszyłby go niepotrzebnie... Po powrocie podzielił się ze mną swym odkryciem...
— Wspaniale się składa — zawołał głośno Hansen.
— Cieszę się, że jesteś tego zdania, kapitanie — odparł Fowler, przeciągając w swoisty sposób samogłoski. — Zdwoiłem więc czujność i rozesłałem mych agentów... Jeden z nich spotkał Rafflesa, wchodzącego do domu Kaldrupa.
— Skąd agent ten domyślił się, że to Raffles? — zapytał Hansen.
Zdumieni odwagą Hansena, kapitanowie spojrzeli trwożnie na Fowlera...
Ale Fowler nie okazał ani śladu zniecierpliwienia.
— Dowiedział się o tym w bardzo sprytny sposób — odparł. — Umieścił w pokoju Kaldrupa aparat rejestrujący rozmowę i z przebiegu jej wywnioskował, że rozmówcą Kaldrupa był waśnie Raffles... Nie potrzebuję wam dodawać, że od tej chwili agent mój szedł tropem Rafflesa, jak prawdziwy pies gończy. Wreszcie udało mu się odkryć siedzibę wroga. Raffles kryje się pod nazwiskiem Jamesa Hudderfielda... Czy te informacje wam wystarczą?
— Żywimy głęboki podziw dla twej mądrości — zawołał szczerze Hansen.
— Cieszy mnie to niezmiernie... Powrócimy więc do mego planu: postaram się nawiązać bliższą znajomość z panem Jamesem Hudderfieldem. Gdy to nastąpi zaproszę go do siebie, aby mu pokazać moją sławną kolekcję broni... Wiem, że Hudderfield jest wielkim znawcą w tej dziedzinie...
— I co dalej? — zapytał Hansen płonąc z ciekawości.