Strona:PL Lord Lister -92- Zatopiony skarb.pdf/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Więc może wyspy Hawajskie?
— Czy mówisz serio. Przecież to za daleko...
— Dlaczego każesz mi zgadywać? Powiedz wreszcie, dokąd zamierzasz jechać. W gruncie rzeczy cel podróży jest mi obojętny: Bylebym tylko miał spokój i piękny krajobraz.
— A więc zgoda: co myślisz o Benicarlo?
— Benicarlo? Nigdy nie słyszałem o podobnej miejscowości? Czy to jest we Włoszech?
— Nie, w Hiszpanii... Mała miejscowość, położona na linii kolejowej prowadzącej z Pirenejów i okrążającej całe wschodnie wybrzeże Hiszpanii aż po Kartagenę. Leży ona nad morzem, w odległości dwudziestu kilku kilometrów na południu od Barcelony... Mogę się jednak założyć, że w Baedekerze nie znajdziesz o niej wzmianki.
— W jaki sposób wpadłeś na ten pomysł?
— Hm... Dowiedziałem się o Benicarlo z tej oto właśnie książki...
Brand spojrzał ze zdziwieniem na oprawne w skórę dzieło, które Raffles trzymał w swych wypielęgnowanych dłoniach.
— Czy historyk, autor tej książki, opisywał to miejsce, jako specjalnie nadające się dla wypoczynku? — zapytał z ironią, rzuciwszy okiem na tytuł.
— Bynajmniej... Przypuszczam raczej, że nie znał go zupełnie.
— Nie rozumiem więc, dlaczego obrałeś sobie Benicarlo, jako cel swej podróży?
— Poczekaj cierpliwie a wszystko ci wytłumaczę — odparł Raffles.
Otworzył książkę i począł czytać na głos...
— ... ale niestety, przy ujściu Ebro okręty napotkały na tak silną burzę, że jeden z nich, wyładowany po brzegi szczerym złotem, począł tonąć i zanim zdołano mu przyjść z pomocą poszedł na dno. Ludzie mówią, że okręt ten, a raczej jego szczątki, zostały wskutek silnego prądu odepchnięte od ujścia rzeki Ebro i spoczywają w głębi morza w pobliżu miejscowości Benicarlo.
Książka opadła na kolana Rafflesa. Tajemniczy Nieznajomy spojrzał z uśmiechem na swego przyjaciela.
— I cóż ty na to, Charley?
— Niesłychanie ciekawe — odparł Brand chłodno. — Mimo najszczerszych chęci, nie mogę jednak zrozumieć, co skłania cię do tej dziwacznej podróży?
— Chodzi mi poprostu o zbadanie, czy istnieją jeszcze jakieś ślady katastrofy tego cennego okrętu. „Nevada-’ — tak bowiem nazywał się ten okręt. — stanowić może dla każdego smaczny kąsek!
— A więc tak? Cofam wszystko co dotychczas mówiłem....
— Ależ przyjacielu, nie miejże tak śmiertelnie obrażonej miny! Przecież przed chwilą cieszyłeś się na samą myśl o przejażdżce naszym „Definem“?
— Tak... Ale wołałbym odbyć ten spacer, jak człowiek, a nie jak ryba. Przyjemnie jest płynąć po powierzchni morza, ale niezbyt miło kryć się w jego głębi. Jestem przekonany, że z tego mitycznego złota nie ma teraz ani śladu, a gotów jestem nawet zaryzykować twierdzenie że go nigdy tam nie było.
— Muszę jak najuroczyściej zaprzeczyć temu. Nie przypuszczam, aby wiarygodny historyk chciał umyślnie fałszować rzeczywistość. Nie zapominaj, że książka ta pisana była w pięćdziesiąt lat po nieszczęsnej wyprawie.
— W ciągu pięćdziesięciu lat wiele rzeczy może ulec zmianie — odparł Brand lekceważąco...
— Właśnie dlatego zamierzam sprawę tę zbadać dokładnie — rzekł Raffles. — Czeka nas wspaniała podróż wzdłuż wybrzeży hiszpańskich, poprzez cieśninę gibraltarską aż na Morze Śródziemne. Trasa ta nie należy jednak do bezpiecznych... Nasz „Delfin“ posiada wszelkie udoskonalenia techniczne.. Dzięki nim, a zwłaszcza dzięki silnym reflektorom, zbadamy dokładnie całe dno morskie. Nie spoczniemy, dopóki nie odnajdziemy „Newady“. Powiedz Hendersonowi o mojej decyzji. Jutro rano ruszamy w drogę. Ogarnęła mnie już gorączka podróży. Sprawdzimy, czy stary hiszpański historyk miał rację, pisząc o zatopionych skarbach.

W pogoni za złudą

Rankiem następnego dnia, o godzinie dziewiątej, trzej mężczyźni gotowi byli do drogi.
O godzinie dziesiątej z minutami, Raffles i Brand opuścili Londyn pociągem zdążającym na północ. Henderson tymczasem wraz z ciężkimi bagażami udał się autem w kierunku Lowestoft, gdzie miał się spotkać ze swymi panami.
Raffles w ten sposób opracował plan podróży, aby w porcie znaleźć się o zmroku. Nie chciał bowiem, aby ktokolwiek mógł śledzić ich ruchy i w rezultacie odkryć miejsce, w którym spoczywała w ukryciu ich łódź podwodna.
Droga pociągiem minęła bez przygód...
Lowestoft było ulubionym miejscem wypoczynkowym Anglików. Raffles znał je dokładnie, jak zresztą wszystkie miejscowości na wybrzeżu. Zaprowadził więc Branda boczną ścieżką do miejsca, w którym miał oczekiwać ich Henderson
Poczciwy olbrzym przybył na miejsce spotkakania punktualnie. Bagaż stanowiły trzy spore walizy. Były one urządzone w ten sposób, że można je było z łatwością przytroczyć rzemieniami do pleców. Zawierały one żywność, broń i zapasy amunicji.
Trzej przyjaciele mieli się udać do groty nadmorskiej, w której ukryty był „Delfin“. Grota owa łącząca się z morzem stanowiła doskonałą ochronę przed wzrokiem ciekawych.
Trzeba było przede wszystkim odesłać auto, bowiem Raffles nie chciał niszczyć pięknej maszyny, zostawiając ją na łasce losu. Wyładowano bagaże i ukryto je w cieniu rozłożystych drzew, następnie Henderson siadł przy kierownicy i odprowadził wóz do Lowestoft, gdzie zaparkował go w doskonale urządzonych garażach.
W ciągu dwudziestu minut wrócił z powrotem. Ciemności były już prawie zupełne. Henderson wziął na siebie lwią część bagażu a Raffles i Brand przymocowali sobie do pleców po walizie i wąską ścieżką ruszyli wzdłuż stromego zbocza, wznoszącego się nad brzegiem skały. Ścieżka wiła się zakosami i chwilami trudno było w ciemnościach odnaleźć jej kierunek. Poniżej widać było zatokę oraz plażę w Lowestoft. Na jasnym piasku poruszały się jeszcze małe ciemne punkciki — to zapóźnieni kuracjusze spieszyli do swych domów. Wkrótce ciemności były już kompletne, ale na szczęście Raffles posiadał niezwykle silny wzrok. Dlatego też śmiało i pewnie szedł naprzód, wskazując drogę swym to-