Strona:PL Lord Lister -72- Ząb za ząb.pdf/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Dziś wieczorem dwa największe w Anglii związki bokserskie przysłały mi nominację na honorowego członka. Proszę, oto sławetne dwa zęby! Jeden z nich noszę jako brelok przy zegarku, drugi — żona ma wprawiony w bransoletkę.
— Ciekawe! — rzekł reporter. — Czy mógłbym je obejrzeć z bliska?
Odpiął dewizkę od zegarka i wraz z brelokiem wraz bransoletką żony wręczył reporterowi. Bransoletka wysadzana była diamentami.
— Tak, to te same... Poznaję je — rzekł dziennikarz.
— Co takiego? — zapytał kapitan. — Jak może je pan poznać?
— Zawsze poznaje się własne zęby, — odparł „dziennikarz“ zupełnie innym tonem i zdarł z twarzy brodę oraz wąsy:
— Nie zna pan jeszcze siły mojej pięści, kapitanie — rzekł. — Muszę ją panu zademonstrować: Ząb za ząb!...
Zanim kapitan Mac Govern zdążył ochłonąć ze zdumienia, Raffles wymierzył mu potężne uderzenie w szczękę.
Stała się rzecz zadziwiająca: szczęka kapitana wyskoczyła z jego ust, jak za naciśnięciem sprężyny.
Raffles podniósł to arcydzieło sztuki dentystycznej i zawołał ze śmiechem:
— Ząb za ząb, mili panowie. Oświadczam, że teraz sam zajmę się fabrykacją breloków do zegarków z moich własnych zębów.
Ukłoniwszy się uprzejmie wszystkim obecnym, wyszedł z pokoju. Dopiero po jego wyjściu zapanowała wrzawa.
Rzucono się do okien, wzywając policję.
Przedstawiciele władzy zjawili się w mieszkaniu Mac Governa dopiero wówczas, gdy główny sprawca zamieszania był już daleko.
— Nic nie poradzimy — odezwał się sierżant. — Raffles znów zakpił sobie ze wszystkich. Możemy tylko spisać o całym zajściu protokół, kapitanie...
Z tymi słowy agenci policji, otoczeni eskortą dziennikarzy opuścili dom kapitana Mac Governa.

Wiadomość o niezwykłej scenie, która rozegrała się w mieszkaniu kapitana Mac Governa, lotem błyskawicy rozniosła się po Londynie i była jedynym tematem rozmów w klubach i kołach towarzyskich.
— Raffles odebrał swoje zęby — takimi tytułami zaopatrzone były dzienniki wieczorne, donoszące o nowym wyczynie Rafflesa.
Tegoż dnia w gabinecie inspektora Baxtera odezwał się telefon.
— Czy to pan inspektor Baxter?
— Tak jest, a kto mówi?
— Serdeczny przyjaciel, którego przyjaźni pan, niestety, nie docenia...
Baxter, wyraźnie zniecierpliwiony, bezradnie spojrzał na Marholma, który znów nabijał tytoniem swą krótką fajeczkę.
— Pewnie Raffles... — mruknął, szczerząc do Baxtera zęby w beztroskim uśmiechu.
Inspektor sponsowiał i nie panując już nad sobą, wrzasnął do mikrofonu:
— Do stu diabłów, kto mówi i proszę powiedzieć, czego pan chce?
— Chciałem pana po prostu zawiadomić — kochany Baxterku, że odebrałem od Mac Governa swoje zęby i że zapraszam pana do notariusza Smythsona, gdzie będą one jutro publicznie sprzedane. Ma pan okazję, aby w ten sposób zaopatrzyć się w pamiątkę od Rafflesa...
Zanim Baxter zdołał wydobyć z siebie choćby jedno słowo, rozległ się w mikrofonie charakterystyczny trzask. Słuchawka została odłożona...
— Wyobraźcie sobie, Marholm, że bezczelność tego Rafflesa przekracza już wszelkie granice.
— Co się stało?
— Zakomunikował mi, że chce mi sprzedać swoje zęby...
Marholm ryknął śmiechem...
Nazajutrz do kancelarii notariusza Smythsona ściągnęły tłumy ludzi. Aby utrzymać porządek, biedny notariusz musiał wezwać do pomocy agentów Scotland Yardu.
Notariusz Smythson oświadczył policji, że tegoż ranka otrzymał pocztą zęby. Miał je sprzedać zgodnie z zapowiedzią, która ukazała się w dziennikach. Baxter, chcąc nie chcąc, zgodził się na to, aby sprzedaż doszła do skutku. Wyliczył sobie w myśli, że skoro nie może schwytać samego Rafflesa, to przynajmniej uda mu się położyć rękę na sumie, osiągniętej ze sprzedaży.
Notariusz zgodnie z otrzymanymi instrukcjami przystąpił do urzędowej czynności. W ciągu dość krótkiego czasu sprzedał aż... sto dwanaście zębów Do każdego z nich dołączył zaświadczenie, stwierdzające autentyczność ich pochodzenia. Dziesięć tysięcy funtów sterlingów wręczył Baxterowi.
— Niesłychana rzecz: za dwa zęby osiągnięto 10 tysięcy funtów! — rzekł Baxter, gładząc melancholijnie swą szczękę. — Za moje nikt by mi tyle nie dał...
Zakończenie tej zabawnej sprawy nastąpiło dopiero po wyjściu Baxtera. Tego wieczora Raffles otrzymał od notariusza dziewięćdziesiąt tysięcy funtów sterlingów, osiągniętych ze sprzedaży pozostałych stu dziesięciu zębów.
— Zadowolony jestem, że Baxter otrzymał dziesięć tysięcy — rzekł Tajemniczy Nieznajomy. — Jeszcze dziś napiszę list do lorda Mayora Londynu, aby sumę tę polecił przelać na rzecz biednych... Cieszę się nadto, że istnieje na świecie aż stu dwunastu szczęśliwców, dumnych z posiadania autentycznego zęba Rafflesa!
Wkrótce wiadomość o śmiałym ataku Rafflesa na kapitana, o odbiorze zębów i ich sprzedaży przedostała się do dzienników. Tym razem Raffles nie omieszkał zakpić sobie z Mac Governa tak, jak sobie na to zasłużył.
Lord Mayor Londynu nie mógł wybaczyć sobie zbyt pohopnego odznaczenia Governa: w swym wywiadzie z dziennikarzami nazwał go teraz zakałą armii.
Popularność Rafflesa dzięki tej historii wzrosła w sposób niebywały.
Baxter zżymał się na widok artykułów, opiewających odwagę, zręczność i spryt Tajemniczego Nieznajomego.
Siedząc w tej chwili w swym biurze, podparł głowę ręką i wzdychając ciężko szepnął półgłosem:
— Gdybym nie był Baxterem, to chciałbym być Rafflesem.