Strona:PL Lord Lister -72- Ząb za ząb.pdf/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Mój Boże! Przecież marzę tylko o tym. Pełnić funkcje pańskiego sekretarza, to bynajmniej nie wesołe zajęcie. Sam pan chyba to przyzna.
— A wy wolelibyście wałkonić się i noce spędzać na hulankach. No, ale już dość tego gadania i jazda do roboty. Siadajcie za biurkiem i załóżcie nowe akta dla tego dyrektorka. Czas już wreszcie, abym mógł się położyć spać...
— Jeżeli szef się wysypia, to podwładnemu wolno chyba czytać romanse kryminalne — rzekł Marholm, wyciągając z szuflady gruby tom przygód Sherloka Holmesa.
— Zabraniam wam czytać podczas urzędowania... Złożę na was raport!
— A ja zamelduję przełożonym władzom, że inspektor podczas urzędowania śpi...
Baxter doszedł do przekonania, że przeholował. W gruncie rzeczy obawiał się, że Marholm mógłby spełnić swoją groźbę. Zaczął tedy z innej beczki.
— Dziwny z was człowiek, nie znacie się zupełnie na żartach... Jeżeli nie chcecie zająć się sprawą dyrektora, to ja już go wezmę we własne ręce
Otworzył drzwi i wszedł od niewielkiego korytarza, gdzie pod strażą dwuch policjantów siedział skulony dyrektor.
Baxter wyprostował się, przybrał minę dyktatora i rzekł groźnie:
— Dobrze, że pana widzę. Mogę sobie powinszować wspaniałej zdobyczy.
I znów powtórzyła się scena, jakiej Marholm bywał częstym świadkiem. Baxter przypisując sobie zasługę schwytania przestępcy, grał rolę wielkiego detektywa.
— Śledziliśmy pana już od dawna — ciągnął dalej Baxter. — Cóż pan może powiedzieć na swoje usprawiedliwienie?
Dyrektor zmęczony przeżyciami ostatnich godzin, zadrżał.
— Wszystko już zeznałem do protokółu, panie inspektorze... Mam nadzieję, że...
— Nic tu pańskie nadzieje nie pomogą — zawołał Baxter. — Zachowuje się pan jak baba, a nie jak mężczyzna! Dość mam tych jęków! Wszyscy bandyci są podobni do siebie... Miłe złego początki lecz koniec żałosny! Czyż nie tak?... — Jak dotąd nie wymknął mi się ani jeden przestępca!
— Prócz Rafflesa — rzucił na boku Marholm.
Baxter spiorunował go wzrokiem. Marholm natomiast nie przejmując się tym zbytnio, wyciągnął swą fajkę.
— Znów palicie? — wrzasnął inspektor. — Siadajcie za biurkiem i piszcie...
Marholm wziął do rąk obsadkę, przyjrzał się uważnie stalówce i powoli zanurzył pióro w atramencie.
— Dyrektor Millson z serocińca miejskiego... — rozpoczął Baxter.
— Chwileczkę, inspektorze... Dyktuje pan tak szybko, że nie mogę zdążyć.
Baxter zaklął z niecierpliwości.
Marholm z anielskim spokojem zabrał się do czyszczenia stalówki połą swego munduru. Gdy uznał, że cierpliwość Baxtera została wystawiona na dostatecznie długą próbę, rozpoczął pisanie. Sprawozdanie urzędowe podyktowane przez Baxtera mijało się z prawdą tylko w jednym punkcie: Baxter pominął, że źródłem informacyj był Raffles i przedstawił sprawę zaaresztowania dyrektora wyłącznie, jako rezultat własnej swej pracy. Marholm skorzystał z tego, że inspektor nigdy nie sprawdzał dyktowanych przez siebie protokółów i zmodyfikował sprawozdanie Baxtera w tym sensie, że uwypukli rolę Rafflesa. W ten sposób sprawiedliwości stało się zadość.
W kilka chwil później, z pokoju przylegającego do gabinetu rozległało się już miarowe chrapanie inspektora Baxtera.

Rodzina lorda

Następnego ranka gazety poranne przyniosły wiadomość o sensacyjnym aresztowaniu dyrektora sierocińca i o nowym wyczynie Rafflesa... Poprawka wprowadzona przez Marholma do sprawozdania wywołała pożądany efekt... Te same dzienniki zamieściły nadto długie artykuły o kapitanie Mac Governie i o dwóch zębach Tajemniczego Nieznajomego...
Reporterzy z zapałem podkreślali „bohaterstwo“ kapitana Mac Governa, który nie mogąc przytrzymać Rafflesa, wybił mu przynajmniej dwa zęby!
Lord Lister spał tego dnia aż do godziny pierwszej. Gdy wszedł do salonu, spostrzegł zasmuconą minę Charleya Branda.
— Złe wiadomości, Edwardzie — rzekł sekretarz, podnosząc głowę z nad stosu dzienników. — Cały Londyn kpi sobie z ciebie w żywe oczy! Wyobraź tylko sobie, że ten kapitan strzelców irlandzkich opowiedział o tobie jakąś zupełnie nieprawdopodobną historię... Dzienniki zgodnie twerdzą, że po raz perwszy zostałeś pokonany w wacle... Ten dureń Mac Govern oprawił jeden z twych zębów jako brelok do zegarka, drugim zaś ozdobił bransoletę swej żony... Najgorsze jest to, że lord Mayor Londynu zaprosił go do siebie, aby wręczyć mu uroczyście odznaczenie za zasługi oddane miastu... W sprawie zaaresztowania dyrektora sierocińca, Baxter złożył dziennikarzom oświadczenie wyjaśniające, że detektyw, który zaaresztował tego ptaszka, działał z jego polecenia i tylko dla większego efektu przybrał nazwisko Rafflesa... W ten sposób Baxter i Mac Govern stali się bohaterami dnia...
— Mało mnie to wzrusza — odparł lord Lister. — Interesuje mnie w tej chwili tylko pytanie, co przygotowałeś na śniadanie?
— Jaja na szynce, zimne mięso i miód...
— Doskonale...
Lord Lister zjadł z apetytem śniadanie i zapalił papierosa.
— Nie mogę zostawić w rękach tego durnia moich dwóch sztucznych zębów — rzekł po chwili. — Trzeba będzie zgłosić się po nie do naszego przyjaciela Mac Governa... Uczynię to później. Tymczasem chciałbym zobaczyć się z naszą pupilką, Anną Marią.
Charley zawołał dziewczynkę, która po świetnie przespanej nocy i smacznym śniadaniu wyglądała wypoczęta i świeża.
— Moje dziecko, chciałbym poruszyć z tobą pewne dość poważne tematy — rzekł Raffles, wskazując jej fotel. — Czy nie chciałabyś zobaczyć fotografii twego ojca?
Oczy Anny Marii zabłysły...
— Oto ona — rzekł Raffles. — Otrzymałem ją od dyrektora sierocińca, który dziś został osadzony w więzieniu...
Dziewczynka chwyciła fotografię okrywając ją pocałunkami. Raffles spojrzał na uradowane dziecko i gładząc je po jasnej główce, rzekł:
— Niestety, ojca twego nigdy już nie zobaczysz.