Strona:PL Lord Lister -19- Sensacyjny zakład.pdf/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Sensacyjny zakład
Złodziej w pułapce

Lord Edward Lister, Tajemniczy Nieznajomy, bohater licznych przygód, stał przed lustrem, poprawiając goździk w klapie swego fraka.
Wszystko znamionowało w nim gentlemana. Niewielu ludzi w Londynie mogło z nim konkurować pod względem elegancji.
Zadowolony ze swego wyglądu, odwrócił się od lustra. Monsieur Lambert zarzucił mu na ramiona wspaniale futro sobolowe.
— Piotrze, czy baron Brand już jest gotowy? — zapytał służącego, biorąc z jego rąk cylinder i laskę.
— Tak jest, baron czeka w korytarzu. Czy otrzymam jakieś dyspozycje na noc?
— Być może, że około północy wrócę do domu wraz z kilku panami na czarną kawę. Na wszelki wypadek proszę przygotować wszystko w palarni.
Lokaj skłonił się w milczeniu.
Odprowadził pełnym przywiązania wzrokiem swego pana.
— Niezwykły człowiek! — rzekł do siebie, gdy Lord Lister zniknął za drzwiami. — Czemuż nie porzuca awanturniczego życia i nie poślubia najpiękniejszej i najbogatszej panny w całej Anglii? Gdzież podziały się te szczęśliwe czasy, gdy razem ze starym lordem mieszkaliśmy na zamku Castle Hill?
Z głębokim westchnieniem stary służący zabrał się do sprzątania pokoi. Gdy skończył, zszedł do suteryn, gdzie mieściły się mieszkania dla służby.
W willi na Regentpark gospodarstwo prowadziła żona lokaja oraz młoda kobieta, daleka krewna lorda. Lord Edward mógł liczyć na te trzy osoby, złączone najściślej z jego rodziną. Znali oni wszystkie jego przygody i wiedzieli, że przedsiębierze je tylko z litości dla pokrzywdzonych i nieszczęśliwych.
Przeszło rok zamieszkiwał pod nazwiskiem lorda Herberta Stamforda luksusową willę w Londynie na Regent Park i nikt nie podejrzewał nawet, że Herbert Stamford i lord Edward Lister to jedna i ta sama osoba.
Przeobrażał się w zupełnie genialny sposób, tak, że bogacze, ograbieni przez niego z nabytego w nieuczciwy sposób majątku, oraz inspektor policij Baxter nie mogli nigdy go poznać.
W ten sposób Raffles odgrywał w praktyce rolę opatrzności. Raffles wraz ze swym przyjacielem Charley Brandem, którego nazywał baronem, człowiekiem o dziesięć lat od niego młodszym, wybierał się tego wieczora do klubu Alabama, położonego w jednym z najwytworniejszych pałaców londyńskich.
Tak, jak co wieczór, członkowie klubu siedzieli dokoło stołów, grając w warcaby, bilard lub w inne niewinne gry, ponieważ gry hazardowe były zakazane w klubie.
Na kominku płonął suty, wesoły ogień.
Na widok Rafflesa wyciągnęły się ku niemu przyjazne dłonie.
— Podziękujmy Bogu... ukazała się gwiazda naszego klubu — rzekł żartobliwie stary lord Cramster prezes klubu Alabama.
Raffles usiadł obok niego w fotelu.
Co nowego na świecie, lordzie Stamford? — zagadnął prezes.
— Czy czytał pan dzisiejsze pisma? Znalazłem w nich coś ciekawego.
— Czytałem, ale nic nie spostrzegłem....
— Otóż w Austrii miał miejsce wypadek nie notowany dotąd w żadnej kronice kryminalnej. Jakiś fałszerz podrobił banknoty państwowe, puścił je w obieg, przyznał się do winy i został przez sędziów uniewinniony.
— To absurd — zawołał znany sędzia sir Thompson — musi tkwić w tym jakiś błąd.
— Nic podobnego — odparł Raffles. — Wypadek przedstawiał się dokładnie tak, jak panu opisałem...
— Niemożliwe — ozwały się liczne, pełne powątpienia głosy.
— Może lord Stamford zapomniał o pewnych okolicznościach, które dprowadziły do uniewinnienia, albo też nie chce ich nam powiedzieć dla wzbudzenia większego zainteresowania?..
— Nie, panowie, nic przed wami nie skryłem.
— Proszę nam w takim razie opowiedzieć całą historię.