Strona:PL Lord Lister -18- Eliksir młodości.pdf/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wszystko to jest niejasne i chciałbym, aby Mabel wytłumaczyła się natychmiast.
— Co mamy teraz czynić? Należałoby przedsięwziąć wszelkie środki, aby zapobiec ewentualnemu włamaniu. Może być, że idzie tu o zbrojny atak na mego ojca... To byłoby okropne. Musimy za wszelką cenę temu zapobiec.
— Ależ naturalnie, moja ukochana. Czy nie należałoby przede wszystkim przestrzec twego ojca o tym co się tu dzieje?
— Oczywiście — odparła Lizzi, drżąc — mój ojciec niestety od dłuższego czasu zamknął się w swoim pokoju, tłumacząc się poważną niedyspozycją. Jakże mam teraz niepokoić go i pogarszać jego chorobę? Wydaje mi się jednak, że będziemy musieli to uczynić.
— Nie wiem. Jest jeszcze jeden sposób. Gdzie jest twój brat?
— Znajdziemy go prawdopodobnie w salonie, gdzie tańczył chwilę temu.
— Świetnie. Chodźmy na poszukiwanie!
Doktór Redmiel ujął pod rękę młodą dziewczynę i począł sobie torować drogę poprzez tłum gości do głównego salonu.
Zabawa wrzała w całej pełni.
Richard Knox, brat Lizzi, zajęty był rozmową z kilku panami Mimo przebrania można było spostrzec z łatwością, że panowie ci są urzędnikami lub oficerami. Nagle ujrzał w tłumie zbliżających się do niego doktora Redmiela i swą siostrę.
— Cóż się stało, siostrzyczko? — rzekł podbiegając ku niej. — Czy coś niezwykłego?
W kilku słowach Lizzi zawiadomiła brata o scenie, którą jej opowiedział doktór Redmiel. Z kolei Ryszard Knox przeraził się nie na żarty. Zwrócił się natychmiast do dwuch zamaskowanych mężczyzn z którymi rozmawiał poprzednio i rzekł przerażonym głosem.
— Panie inspektorze, mam wrażenie, że dostarczę panu pracy... dzieje się tu coś niezwykłego. Dowiaduję się od mej siostry Lizzi, że jacyś podejrzani osobnicy, którym robotę ułatwiła służąca nasza Mabel, zdołali przedostać się do parku. Mam wrażenie, że są już w pałacu i że weszli tu kuchennymi schodami. Zechce pan, panie doktorze Radmiel, opowiedzieć wszystko dokładnie tym panom, to jest panu inspektorowi policji Baxterowi oraz jego zastępcy, Marholmowi?
Czterej mężczyźni rozpoczęli żywią rozmowę. Inspektor Baxter nadął swe tłuste i zaczerwienione policzki, słuchając uważnie opowiadania. Wszyscy czterej skierowali się w stronę drzwi wejściowych i zniknęli w labiryncie schodów i korytarzy. Wśród gwaru zabawy gośce doktora-cudotwórcy nie spostrzegli nawet ich wyjścia. Trubadur, dwaj mężczyźni w dominach i syn gospodarza balu wraz z piękną Lizzi zbiegli szybko ze schodów.

Kapitaliści z Chicago

Czytelnicy domyślili się prawdopodobnie od razu, że trzema tajemniczymi osobami, które wtargnęły do parku, byli lord Lister, jego sekretarz Charley Brand i wierny lokaj Fred. Po raz pierwszy w życiu lord Lister zabierał swego wiernego służącego na wojenne ścieżki. Znajomość Freda z Mabel, którą poznał na balu służby domowej w Hampstead, skłoniła lorda Listera do wykorzystania tej znajomości dla realizacji swoich planów.
Uczynił to w sposób nader prosty. Na jego rozkaz Fred opowiedział Mabel, że dwaj bogacze amerykańscy z Chicago chcieliby zobaczyć się ze sławnym doktorem. Mabel nie wiedziała oczywiście, że Fred znajdował się w służbie u lorda Listera. Miło jej było oddać przysługę swemu wiernemu narzeczonemu, spełniając jednocześnie obowiązek względem swego chlebodawcy. Fred bowiem opowiedział Mabel, że owi amerykańscy milionerzy, zachwyceni cudownymi kuracjami doktora Knoxa, postanowili wszcząć z nim pertraktacje dla rozpowszechnienia jego metody w Ameryce.
Fred usłuchał rozkazu swego pana, któremu wierny był duszą i ciałem. Nietrudno było wytłumaczyć Mabel, że amerykanie muszą się widzieć z doktorem natychmiast, ponieważ następnego dnia po balu mieli wyjechać do Ameryki, skąd mogliby wrócić dopiero po upływie wielu miesięcy.
Doktór James Knox zapali się do sprawy. Skoro dowiedział się, że panowie ci mają wyjechać, postanowił przyjąć ich jeszcze tego samego wieczora. Kazał Mabel, aby ich zawiadomiła, że będzie ich oczekiwał w swych apartamentach prywatnych po godzinie jedenastej wieczorem. Ażeby nie wzbudzać niczyjego zainteresowania, mieli wejść do parku specjalnym wejściem. Doktór Knox bowiem przyzwyczajony do otaczania się tajemniczością, uważał, że wszelki rozgłos może tylko zaszkodzić ich sprawie.
W ten sposób Raffles, Charley Brand i Fred przedostali się bez trudności do parku. Mabel otworzyła im furtkę i wprowadziła ich do środka jeszcze przedtem, zanim zaczęła pomagać swej pani przy ubieraniu się na bal. Gdy wróciła do nich po raz wtóry, Raffles wysłał na jej spotkanie starego Freda, który miał wybadać na jakim terenie odbędzie się spotkanie. Fred wrócił po chwili, oznajmiając, że nie grozi im najmniejsze niebezpieczeństwo i że nikt nie domyśla się ich obecności.
— Może pan śmiało iść i natrzeć uszu temu staremu oszustowi — rzekł do Rafflesa. — Mabel uprzedziła go o pańskiej wizycie. Oczekuje pana z wielką niecierpliwością w swym gabinecie.
— Doskonale, Fred — odparł lord Lister — misja twoja skończona, mój stary. Obiecuję ci, że w każdym razie odzyskasz swoje pięć funtów. Nie pozostawaj tu dłużej niż jest to potrzebne. Nie wiadomo, co tu może jeszcze nastąpić. W kilka minut później lord Lister wraz z Charleyem pod przewodnictwem Mabel udali się do gabinetu Knoxa. Szli tylnymi schodami i dość skomplikowaną drogą. Cześć budynku, przeznaczona na apartamenty prywatne dr. Knoxa położona była dość daleko od sali balowej. Doktór Knox nie lubił, aby mu przeszkadzano podczas gdy pracował lub robił interesy. Żaden dźwięk nie dochodził tam z zewnątrz. Lubił opowiadać o sobie, że pracuje w kompletnej ciszy, aby spokój mógł wpłynąć dodatnio na jego zbawienne pomysły w dziedzinie medycyny. W rzeczywistości nie chciał, aby ktokolwiek podpatrywał go przy preparowaniu sławnych specyfików. Nie lubił również, aby wiedziano z jakimi ludźmi przestaje. Dlatego też nikt nie wiedział, że tego wieczora miał odbyć konferencję z dwoma amerykanami pragnącymi nawiązać z nim stosunki. Doktór Hernert Parker i mister Jack Stotts uprzedzili go, że chcą go zobaczyć samego, bez obecności trzecich osób. Już to samo wystarczyło, aby wzbudzić w doktorze Knoxie zaufanie. Oczekiwał ich z niecierpliwością. Wielkimi krokami przechadzał się po swym gabinecie, którego ściany obite były szarą materią, lampy zaś przy-