Strona:PL Lord Lister -12- Podróż poślubna.pdf/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

aż do godziny trzeciej, czwartej nad ranem. Lokaj mój przechadza się po mym gabinecie, tak, że cień jego zjawia się na firance. Naprzeciwko mego gabinetu znajdują się okna apartamentów mojej żony. W ten sposób wzbudzam w niej przekonanie, że jestem pochłonięty sprawami państwowymi i pracuję całe noce aż do ranka.
— Cóż mam robić z finansami? — zapytał Raffles — jeśli przypadnie jakaś wypłata...
— Zupełnie niemożliwe! — odparł książę. — Do pana nigdy z tym się nie zgłoszą... Od czego mam ministra skarbu. Dobrze jdnak, że mi pan o tym przypomniał, lordzie: pierwszą osobą, która się u pana zjawi, będzie właśnie Stern, minister skarbu... Jest to człowiek wspaniały, ma jednak jedną przywarę: nieustannie skarży się na pustki w szkatule, ale nie należy mu wierzyć. Ma on jedynie dobro państwa na względzie... Wzdycha co chwila: Wasza Wysokość żąda zbyt wiele pieniędzy... Nie wiem gdzie Wasza Wysokość podziewa tak olbrzymie sumy?.... Nie przejmuj się: pełni on funkcje mojej portmonetki, płacąc wszystkie moje wydatki. Przedstawia mi tylko listę wydatków, które ja podpisuję, nawet nie sprawdzając. Na tym polega moja cała praca w dziedzinie finansów państwowych.
— Wspaniały wynalazek.... Chciałbym również mieć takiego ministra finansów — rzekł Raffles, śmiejąc się.
— Zapomniałem jeszcze o jednym. Na dworze moim znajduje się osobnik, którego nie mogę znieść. Jest nim pastor... Nie znaczy to bynajmniej, abym był ateuszem: zna pan dobrze moje przywiązanie do religji.... Ale osoba tego duszpasterza jest mi wysoce antypatyczna...
— Postaram się osadzić go na miejscu...
— Zrób to drogi lordzie! Na myśl o tym, że dostać miał od pana należytą ofiarę, drżę z radości. A teraz do rzeczy! Oto książeczka czekowa na nasz Bank. proszę pokryć sobie wszystkie koszta, związane z tym dziwnym zastępstwem.
— Daje mi pan dowód ogromnego zaufania, mości książę. Cóż się stanie, jeśli nadużyję pańskiego zaufania i przekroczę budżet księstwa?
Podano obiad.
Zjedli go razem w kabinie księcia, poczym książę wydał lordowi kilka potrzebnych dokumentów. Nie omieszkał również obdarzyć go walizą z orderami.
— Cóż się stanie, jeśli rozdam je wszystkie? — zaśmiał się Lister.
— Zamówi się nowe...
Nagle książę zaniepokoił się widocznie. Zbliżył się do drzwi i zmienionym przez wzruszenie głosem, zapytał swej damy, czy jest już gotowa?
Kiedy się zobaczymy, Wasza Wysokość? — zapytał Raffles zabierając się do odejścia.
— Moja podróż poślubna miała trwać sześć tygodni — odparł książę — Trzy tygodnie już upłynęły. Spotkamy się więc za trzy tygodnie w hotelu Kaiserhof w Berlinie, gdzie znów będę księciem von Plessenheim.
Raffles wziął skórzaną walizkę księcia i, pożegnawszy się serdecznie ze swym sobowtórem, wyszedł z kabiny.
Charly Brand oczekiwał go we wspólnym apartamencie.
Zdziwił się na widok rozpromienionej twarzy przyjaciela.
— Chodźże do mnie, mój chłopcze — rzekł Raffles — Wiem że od dawna w skrytości ducha marzysz o orderze... Dziś marzenia twoje przybiorą kształt realny... Oto ja dam ci order.
Charly Brand sądził, że przyjaciel wyśmiewa się z niego.
Jakież było jego zdziwienie, gdy Raffles otworzył walizę i wyjął z niej szereg mniejszych i większych pudełek, mieszczących ordery rozmaitego kształtu i koloru!
— Ile trzeba ci metrów jedwabiu na szarfę? — rzekł.
— Na miłość Boga — odparł Charly przerażony — schowaj te świecidełka, lub lepiej wyrzuć je za burtę. Co zamierzasz z tym począć. Jeśli ich posiadacz spostrzeże stratę, zawiadomi kapitana i poprosi go o przeprowadzenie rewizji we wszystkich kabinach.... Nie ma sensu ryzykować wolność dla takich głupstw.
— Głupcze! — zaśmiał się Raffles — Ordery te stanowią moją własność. Dla twej orientacji dodam, że nie jestem więcej Charly Schmidtem a Jego Książęcą Wysokością, Ernestem von Plessenheim, ty zaś moim adiutantem, panie baronie von Brand. Pójdziesz teraz do kabiny pana Ottona Müllera i, zgodnie z naszą umową, zabierzesz stamtąd walizę, mieszczącą uniformy, szable i inne potrzebne nam przedmioty.
Sekretarz oddalił się kręcąc głową.
Nic nie rozumiał z tej dziwacznej historii. Zdumienie jego wzrosło, gdy pan Otto Müller bez słowa wręczył mu wielką skórzaną walizę.
— Niech się pan wystrzega stewarda — rzekł książę ostrzegawczo — Z tymi ludźmi trzeba zachować daleko idącą ostrożność.
Na szczęście na korytarzu nie spotkał nikogo. Była to godzina kolacji i wszyscy stewardzi zajęci byli usługiwaniem przy stole.
— Zbałamuciłeś sporo czasu — rzekł Raffles. — Właśnie zamierzałem wyjść na twe spotkanie...
Otworzył walizę i wyjął z niej uniform generała... Był to mundur najczęściej noszony przez księcia.
— Wyglądasz wspaniale — rzekł Charly, spoglądając z podziwem na przebranego przyjaciela. — Leży na tobie, jak ulany.
— Świetnie! Biegnij teraz do kapitana i oznajmij mu, że Jego Wysokość książę von Plessenheim pragnie z nim porozmawiać.
W pierwszej chwili kapitan pomyślał, że Charly jest pijany i mówi od rzeczy. Roześmiał się wesoło i zawtórowali mu wszyscy oficerowie:
— Panowie słyszeli wyraźnie to co powiedziałem przed chwilą — rzekł Charly sucho — Jego Wysokość książę von Plessenheim pragnie mówić z panem, kapitanie...
— Na pokładzie nie ma żadnego księcia von Plessenheim, o ile mi wiadomo — odparł kapitan...
— Jest pan w błędzie... Książę znajduje się na pańskim okręcie choć pan o tym nie wie. Jego Wysokość zapisał się na liście pasażerów jako Charly Schmidt.
Kapitan spojrzał nań ze zdziwieniem.
— Ten człowiek nie wygląda na takiego, któryby stroił sobie żarty — rzekł, zwracając się do swych oficerów. Przypuszczalnie mówi on prawdę i Jego Wysokość znajduje się na okręcie. Udam się za nim...
W parę minut później stanął kapitan przed Rafflesem. Jego dość tępa twarz wyrażała zdumienie i podziw. Wyprężył się po wojskowemu przed tajemniczym Nieznajomym.